Moja najtrudniejsza decyzja bylo odejscie po 9 latach od meza,nie mialam wsparcia rodziny,wszyscy mowili,poczekaj,moze mu minie,zmieni sie.Ale teraz tylko zaluje,ze wczesniej sie nie odwazylam
akerl, jestem w podobnej sytuacji tkwie w związku bez przyszłości chce odejść ale się boje. Boje się że sobie nie poradze z tym że ja mam na kogo liczyc jest taki "ktoś" tylko boje się że to nie wypali że to go przerośnie, a moj mąz na cóż to duże dziecko
Młoda, dwa razy odchodzilam,i wracalam,ale tym trzecim razem poprostu zalozylam torebke na ramie malego za reke i trzasnelam drzwiami,nie mialam mieszkania,zaczelam wynajmowac(bylego zostawilam w wlasnosciowym)nie chcialam sie szarpac,miec nic wspolnego z nim.Iudalo sie
akerl, no to silna babka z Ciebie. Gratuluje odwagi i siły ja już nie raz miałam spkowana tobę i małego na recach ale jako nigdy nie miałam odwagi odejsc, ale teraz może tym bardzije że jest ten 'ktoś" kto chce zebysmy byli przy nim i z nim
Zaryzykuj,bo nigdy sie nie dowiesz,a nie jestem wcale silna.Mialam dosc awantur,syn byl nerwowy,i mysle,ze gdybym wtedy nie odwzyla sie,to do dzis bym tkwila w tym zwiazku.Naprawde nie zaluje,
anetusia83, to nie jest zycie,pomysl ,moze warto cos zmienic,nie namawiam na rozmowy z mezem,bo wiem ze to ma krotkotrwaly efekt.A takie traktowanie cie moze sie nasilac.Moze zapytaj poprostu co on do ciebie czuje,bo kochanej osoby tak sie nie traktuje....