Pewnie Wisienko, że super. Będziesz miała w końcu swój skarb przy sobie.
Jeśli chodzi o szpital, to mam nadzieję, że będzie dobrze i nie odeślą mnie.

Martwię się tylko tym, że mój lekarz mi mówi, że po tygodniu przeterminowania mam iść do szpitala i tak samo powiedział ordynator jednego ze szpitali, który wydał zgodę na poród rodzinny, a nie wiem czy w takiej sytuacji przyjmą.

Zobaczymy, trzeba być optymistą.
Hormony rzeczywiście graja, a od wczorajszego wieczoru, to po prostu jest tragedia.

Wczoraj krzyczałam na mojego M zupełnie bez powodu.

Co powiedział, to było źle, a na sam koniec płakałam przez półtorej godziny i nie mogłam się uspokoić.

Dziś od rana to samo.

Rozbiłam z nerwów szklankę i znowu płakałam i nie mogłam się uspokoić ani on mnie, a robił co mógł.

A jak mi przeszło, to się rozpłakałam na nowo, że tak go zdenerwowałam, że aż rzołądek go bolał i tak pojechała do pracy.

Po prostu nie potrafię nad sobą zapanować.

Już się zastanawiałam nad jakimiś lekami na nerwy.

Dobrze, że zdaję sobie z tego sprawę i wstydzę się swojego postępowania, ale pierwszy raz w ciąży zdarzają mi się aż takie emocje.

Nie poznaję siebie.

Siedzę, chodzę i rzucam rzeczami, a za chwilę żałuję i zalewam się łzami jak jakiś chory psychicznie człowiek.
Może znacie jakieś ziółka uspokajające
