Dzieeeeeen dobryyy!
W koncu wrociłam!
Ufff.. padam na nos.. a caly czas sie krece po domu i mam tysiac rzeczy do zrobienia!
Wszystkiego najsmaczniejszego dla waszych Skarbenkow
to tak na wstepie!!!
Junior macha konczynami na macie i czkawkuje radosnie, wiec mam chwile na zdanie relacji.
Wesołą bryczka jechałosie smiesznie, ale dosc ciasno.. No i na drogach niesamowity ruch!!!
Dojechalismy do Tesciowej na wies, około 22.. Do 1 gadalismy, smialismy sie i wdychalismy wiejskie powietrze..
O 6 wstalismyz Krzysiem na rybki i pobieglismy na staw. Wyniki dodupy, ale co sie posmialismy, odstresowalismy... hihi Było super!Jak dwa dzieciaki, z nudow,smarowalismy sie czerwona zaneta i rzucalismy w siebie robalami
Wrocilismy o 13, skoczylismy po kwiaty, potem szybkie szykowanko i wioooo, do Olsztyna, 100km na ślub.. Po 16 weselicho - oczywiscie rodzinka Krzysia - bardzo rozrywkowa- jeszcze przed stooooolaaaat-em,nalała po kielichuwszystkim ikazalipic.To piłam. I picie nawet dobrze szło.
Ogolnie wesele super-był "jedzie pociag z daleka" , były smieszne konkurencje, bylo zamienianie sie z partnerem wielkimigaciami.. Nie no - rewelacja!
W studniowkowej sukience ipełnym makijazu czułam sie tak... nie-mamuskowo hihi.
Krzys szalał i klepał mnie po tyłku, jak napalony czubek :D
Nawet obcasow nie powyginałam i po podciagnieciu kiecki, wymachiwałam tymi "pantoflami" hehe jak szalona
Oczywiscie nie obyłosie w szalonej rodzince bez kłotni, bijatyk miedzy kuzynami, wujka ktory poszedł gdzies z rana w Olsztyn, w poszukiwaniupiwa -isie zgubił hihi
A moj Senior - trzymał sie- trzymał sie pieknie i szarmancko.. ale do polnocy. Bona oczepinach - w trakcie gdy panny łapały wwelon,przybił takiego gwozdzia w talerz, ze nic go juz ruszyc nie mogło.. Wiec wziełam tego swojego męza marnotrawnego pod pache, zakasałam kiecke, poprawiłam obcasy.. i ciagnełam kilometr do akademikow - ktore nam wynajeto - na drugie pietro.. Rzuciłam te moje zwłoki na łozko, porozbierałam no i... no i koniec weselnych razen :D hihihiehiehe
Rano wstalismy na wielkim kacu, bo oczywiscie nic procz wodki byc nie mogło. Wale wspominam super! Wrocilismy do tesciowej o 15, skoczylismy jeszcze na godzinne grzybki - nie było czasu nawet sie przebrac, wiec ja w letnich pantofelkach łaziłam po krzakach hihi
nie mogłam odpuscic!!! NAzbieralismy wiadro kurek i o 17 wyjechalismy do Gdanska. Zajechalismy po dredową MAdzie- ktora była na festiwalu regge-tez oczywiscie wyskakana,zachrypnieta, skacowana - i bujalismy sie tak do domciu wymemłani na maksa hihi :D
No i siedze- wstawiam trzecie pranie, rozpakowuje bagaze, kombinuje krokiety kurkowe iodpoczywam..
Bo wszedzie dobrze - ale w domu najlepiej!
Teskniłam za wami i czerwcowymi Bąblami!!!
Teraz bede juz na posterunku i bede klepac.. i klepac!
A teraz uciekam, bo musze porwac Juniora na zakupy, poki jeszczenie pada! hihi
A! A zdjec nie ma i nie bedzie- bo my takie gapy zakrecone, ze aparat został na wczasach - unas na szafie. Wiec klops! :D