Ja zapracowana znowu... idę zaraz do kuchni poszukać czegoś smakowitego-mam ochotę na cos niecodziennego
a z Kubą to różnie bywa... dzisiaj mu powiedziałam, że czuje się jakbyśmy byli rozwiedzeni i musieli mieszkać pod jednym dachem... bo czasami mi działa na nerwy w tak krótkich odstępach czasowych, że nawet się nie zdążę rozpogodzić, jak mnie znowu wyprowadza z równowagi-kiedy taki stan trwa dłużej to mam go po prostu po dziurki w nosie i samo tylko patrzenie na niego jest dla mnie ciężkim doświadczeniem

a ponieważ od kilku tygodni nie robi nic innego jak tylko mnie wkurza, więc staram się go po prostu unikać, żeby sobie stresu zaoszczędzić, tyle tylko, że ostatnio siedzę u mamy dużo na dole więc i On zaczął tam przebywać i znowu zaczynam purpurowieć, bo przenosi tam smród i zniszczenie, teraz nawet w mamy sypialni walają sie jego skarpety a dzisiaj jej rozdarł nową poszewkę na kołdrze bo się z psem bawił (dodam tylko, że wczoraj na niego nawrzeszczałam, że ma się z Pumą nie szarpać kołdrą)

... już nie mam się gdzie przed nim schować po prostu
