hej kochane...
Chrzciny w kościele, super, kameralnie pod samym ołtarzem, przy chrzcielnicy (Lila miała z innymi dzieciaczkami, było ich wtedy dziesięcioro), a Rozi bardzo indywidualnie - no super w domu też udane mimo początku nerwowego nie mogłam wyjąć kartaczy ze słoja i wkurzałam się ostatecznie słój wpadł mi do garnka i obwiniłam Bartka o wszystko potem teścia bo go tak wychował na niedorajdę potem już jak po maśle, siedzieliśmy gadaliśmy jedliśmy - spoko do 21 gdzieś tak - tatuś został do wczoraj, moja chrześnica z mamą do poniedziałku - cieszę się, że przyjechali moi w końcu, bo tu ciągle teściowa i teść a ich mam ciągle...
podesłałam zdjęcia, dziewczynki nie wszystkie pewnie dostaniecie, upominać się proszę
dziękuję za życzenia dla Różynka i buziaki
Kasiulka wracaj do zdrowia - tyle przeczytałam...
[ Dodano: 2008-02-13, 15:12 ]
aaa i jestem coraz skłonniejsza zostać z dziećmi do listopada... jeszcze nic mojej Adze nie mówiłam bo sama nie wiem... kurde - nie wiem wolałabym w domku, ale troszkę pada mi na głowę siedzenie nie tyle z dzieciaczkami co tu... na wichurze takiej...