DELFI - witaj... widzę, że masz małego aniołka w domu - super :) możemy liczyć na jakieś fotki?? A Ty jak? Doszłaś już do siebie po porodzie i w ogole tym wszystkim? Jak się odnajdujesz w nowej roli??
a ja miałam nie iść dzisiaj na to KTG, ale pojechaliśmy z Panem na miasto po nowy zasilacz do kompa i wstąpiłam do szpitala... Nie było w ogóle ludzi, więc długo się nie zeszło... Pani baaardzo miłe, a jedna młoda położna jak mnie zobaczyła, to mówi taka rozczulona: "Ooojjejjj, jaki piękny brzuszeeek..."
Starsza pani podłaczyła mnie pod KTG, była baaardzo miła i rozmowna... pierwszy raz miałam też podłaczony ten aparat do mierzenia skurczów, zawsze w _wie jak mi robili, to tylko sprawdzali tętno Małej... Nie musiałam sobie tego trzymać, założyła mi 2 pasy... Sprzęt do KTG też chyba jakiś lepszy, wydawał takie śmieszne odgłosy i melodyjki, jak jakaś gra komputerowa, hhehee... Leżałam tam chyba ze 20 minut, ta starsza położna przychodziła kilka razy i za któymś razem spojrzała na zapis i pyta się mnie czy zabolał mnie brzuszek?? Ja się pytam: teraz? Ona: Nieee, no w międzyczasie... Ja mówię, że nie, nic mnie nie boli... Okazało się, że KTG zarejestrowało jeden spory skurcz, którego ja w ogóle nie poczułam, ale pani mówi, że jeden skurcz porodu nie czyni, hhehee...
Powiedziała, że mogę przychodzić co 2 dni tak, jak kazali w W-wie, ale że to jest płatne, więc jak chcę... No, ale pogadałyśmy i powiedziałą, że jeśli nic złego się nie dzieje, mała jest cały czas tak samo aktywna, nic mnie nie boli, to nie musze tak często... No to sobie postanowiłąm, że jeśli nic się nie będzie działo, to pójdę najwcześniej w piątek... No bo po co wcześniej...? Mam jednak nadzieję, że nie będe musiała iść nawet w piątek, bo już dawno urodzę do tego czasu...
Ale atmosfera i sympatia tych pań mnie normalnie zaskoczyła... pozytywnie oczywiście... :)