Witajcie,
Widzę, że już zaczynacie coraz bardziej raczyc Wasze kruszynki nowymi smakami, ja narazie jeszcze nic nie dałam nowego.
Dziś szliśmy na szczepienie i chciałam lekarza zapytać jak to jest z tym wprowadzaniem owych dań tym bardziej, że Dadulino ma skazę białkową, no ale jak doszliśmy do przychodni to okazało się, że dziś nie ma szczepienia bo mają szkolenie, wkurzyliśmy się trochę i wróciliśmy do domu...
więc jutro się coś dowiem.
Ja się wkurzam i to porządnie, bo moja mama się ujebała jak rzep psiego ogona, że mam małemu dawac już wszystko, nie potrafi uszanować tego że to moje dziecko i zrobię tak jak ja uważam i czuję za słuszne, przykro mi strasznie, ostatnio zaś zaczęła wywód, jak jej powiedziałam że jeszcze "NIE MUSZĘ", to ona mi na to" już Ci kiedyś powiedziałam, że masz se te książki, gazety i programy telewizyjne do nonono wsadzić", no poczułam się strasznie, zabolało..
ostatnio, znów mi przywaliła gadane, "wiesz ja nie chce cie urazić ale mi się wydaje, że małemu twoje mleko juz nie wystarcza"... znów mi się przykro zrobiło, ale mówię jej dlaczego tak myślisz, przybiera ładnie na wadze, nie płacze jakby był ciągle głodny a wmuszać w niego nie bede nie mam zamiaru go ciągle na cycu trzymać jak on nie ma ochoty, je jak jest głodny a ona mi na to, "no niby tak, ale wiesz on może nie chce pic tylko jeśc - tylko ja się do cholery pytam co ma piernik do wiatraka, ona chyba nie wie, że pokarm to nie tylko do picia służy, ale już siły nie miałam z nią dyskutowac, bo płakac mi się zachciało...
zebrało się tego ostatnio, kiedyś tu mały miał atak płaczu, ma tak przy tych ząbkach, że zazwyczaj raz dziennie ma atak takiego histerycznego płaczu i trohę trwa aż się uspokoi a potem zasypia biedaczek wymęczony, noi mały płakał a ona przyszła, wręcz mi go wydarła z rąk, za chwilę narzeka, że on ciężki ręcę ją bolą, więc mówię, mamo daj mi go spróbuję go uśpic, o ona zlew totalna, w końcu odłożyłą go nałóżko (nie spał, dalej płąkał nie tak bardzo ale jedak) i se poszła, a on znów taki ryk... ale byłam zła...
tu kiedy byłyśmy na zakupach, zabrała mi wózek, no to spoko, niech sobie wozi, ale za chwilę mówi, że musi coś tam kupic, no to ja mówię to daj wózek i idź, a ona totalna zlewa jakby mnie tam nie było i do mojej siostry "Jola weź wózek ode mnie i zaczekaj na mnie"...
ogólnie nie mam ni do mojej mamy, ale ostatnio się tego nazbierało i zaczyna mnie to coraz bardziej wkurzac, zwłaszcza z tym karmieniem....
jak same wiecie, mój Damian jest duży, na pewno waży już ponad 8 kg, rośnie jak na drożdżach, jest strasznie żywy i wesoły, poza chwilami kiedy ząbkowanie daje mu się we znaki a ona się upierniczyła jak nie wiem co i co najlepsze wydaje mi się, że nie ma ku temu podstaw!
Przepraszam za te żale, ale już ciężko mi z tym było, ostatnio mężowi się pożaliłam, i mówię mu że najbardziej wkurza mnie to, że jak ona tak będzie za mną łazic i ciągle się czepiac to w końcu z tych nerwów mogę utracic pokarm, a nie chcę narazie przestawac karmic
co do spania, to mój mały ładnie mi śpi, zazwyczaj idzie spac kole 21-22 i pierwszą pobudkę ma kole 4, potem śpimy gdzieś do 7 a potem to już różnie bywa, dziś przespał mi całą noc, usnął kole 22, przy czym jadł ostatni raz jakoś po 21 i obudził się 6.15, pojadł i spaliśmy do 8, chyba spałby dłużej bo nie byl bardzo głodny ale kupe zrobił i chyba to go obudziło, przewinęłam go i poszedł spac dalej obudził się chyba 10.15, nie wiem bo byłam w łazience i się myłam bo wstałam kole 10.
My też przenieśliśmy się do spacerówki, narazie mały się z nią oswaja, wozimy go na pół leżąco, jak mu się uśnie to go nie ruszamy, bo on ma takie spanie że raczej czuwa niż śpi.
Testujemy spacerówkę, bo strasznie się złości w gondoli, on ciekawski jest i takie leżenie go złości jak diabli, a tak przynajmniej wszystko widzi.
Zmykam bo się obudził łobuz, zaś tylko chwilę podrzemał...
aha a przez weekend byliśmy na weselu, ale to potem poopoiadam jak znajdę chiwlę z czym u mnie ciężko
Buziaki dla was i waszych maluchów