No a mnie jeszcze trzyma. A dzisiaj mojego M złapało. A amelka dalej lata jak oszalała. My zdychamy, a ona- energia ją rozsadza i tyle.
Ja jak mój M się nie rusza to go budzę i tyle, a jak sie odwraca, to po prostu wkładam mu dziecko i niech sie męczy, a jak nie działa, to włączam tv i daję jej zabawkowy telefon, który bardzo głośno dzwoni, a jak dalej próbuje brać na przetrzymanie, to po prostu wrzeszczę na niego i wychodzę z psem, jak trzeba to nawet o 6 rano. Na szczęście już od dawna nie ma takiej potrzeby, odkąd zademonstrowałam, że potrafię. Zazwyczaj sie w weekendy dzielimy, ja w sobotę, on w niedzielę lub odwrotnie.
ciszę się, że z Patryczkiem już lepiej. Teraz jak już zwalczył wirusa, to będzie odporniejszy. Bidulek się namęczył. Oj szkoda mi go bardzo.
Amelka nauczyła się mówić tatuś i ciągle chodzi za moim M i tatuś, tatuś. A dlaczego nie mamuś? Córunia tatunia. Tatuś umierał dzisiaj, ale jak pie teściów szczeknął na dziecko, to tatuś w minutę poleciał ratować córcię i przez minutę był zupełnie zdrowy.