Och, co ja bym dała za kolejny taki dzień, jaki miałam w niedzielę... Echchch... Ale mężu wraca, więc skrzydeł dostaję... Ten mój wariat kochany powiedział, że będzie już na obiadku, ale w czwartek wyjeżdża, bo już ma nagrane zlecenia... Powiedziałam, mu, że chyba się z głupkiem macał przez ścianę, jeśli myśli, że ja na to pozwolę... Cholera, trzy tygodnie prawie w trasie i po dwóch dobach wyjazd? OOOOOO NIE!!!! Zadzwoniłam do jego firmy, szumu narobiłam i wyjedzie dopiero w sobotę... Pantoflarza z niego zrobiłam, no ale ludzie, zachowujmy się wszyscy jak ludzie... On tam jest na każde zawołanie, a jak sam potrzebuje wolnego, choćby po to, żeby nie zapomnieć, jak rodzinne życie wygląda, to problem...? Nic z tego! Nie ze mną te numery!Chyba zrobię sobie dzisiaj dzień lenia