Dobra, więc tak...W ogóle to już stres od samej podróży, bo nonono korki przez całe miasto i jak mieliśmy już 8minut do wizyty to staliśmy w samym ich środku!!!
dzwoniłam, że się spóźnimy a pani mi już sapie w słuchawkę...potem szukanie parkingu...i samego już budynku...okazuje się że winda zepsuta, więc biegiem w kamienicy! na 3piętro!!! na miejscu miałam chyba stan przedzawałowy z wysiłku...i pustkę w głowie...Lekarz miły...bardzo! spokojny, starszy pan...Najpierw obejrzał ksiażeczkę i wielce się zdziwił, że w sumie nic w niej nie ma...ani na siatkach, ani w osiągnięciach i umiejętnościach,...więc pozaznaczał co młoda umie itp...Potem ją osłuchał, zajrzał w gardło, sprawdził ciemiączko, zmierzył głowę, klatkę, wzrost i wagę...I co? Hania waży 7820!!!
i ma 69,5cm!!!
kurdupel!!! z tymi wszystkimi cyferkami stoi na szarym końcu w populacji...Jedyne co mnie pociesza to fakt, że cała jest mała i proporcjonalna...ufffffffffff..................
No a wyniki...kazał zrobić jeszcze raz, bo ponoć te z naszego laborka często są inne niż robione w Bydgoszczy...Ale z naszyvh wynikał ten niedobór żelaza...Na razie jednak nie dostaliśmy nic...bo nie wiadomo, czy problem nie leży w zaburzeniach wchłaniania...Więc stoimy na tym , że dostaliśmy numer do lekarki która robi badania w kierunku zespołu złego wchłaniania i celiaki...bo tylko w 2miejscach w Bydgoszczy robią te testy...jutro tam zadzwonię i umówię nas. Kazał odstawić witamiiny wszystkie...i czekamy. A poderzenie o te zaburzenia wynika z braku apetytu, małego przyrostu wagi i brzydkich kup.
Od lekarza pędem przez pół miasta do szpitala do laborka, tam krew..Tym razem brali z paluszka i nikomu tego nie polecam!!! nacięli jej paluszek i wyciskali krople krwi...nie muszę pisać, że płakała? kurczę, przecież w palcach jest milion zakończeń nerwowych, więc logiczne że boli jak skur...trodno, wytrzymała jakoś...Wyniki mieliśmy prawie za godzinę...Ja już z małą siedziałam u J siostry, a on odbierał wyniki i zawoził do lekarza. Niesttey ten nadal miał pacjentów i dopiero jutro przez tel mi coś może powie...Zapomniałam mu powiedzieć , że daję Hani granulki na apetyt...i nie wiem czy dalej podawać...
Za 2miesiące mamy znów zrobić jej taki bilans...wagi itp...No i koniecznie zrobić te testy. Poza tym Hania się dorbze rozwija...z tego co niby powinna, to nie chodzi tylko przy meblach...ale to pewnie nasza wina, bo woli chodzić trzymając nasze palce nie?
Wyszłam załamana...w głowie miałam tylko myśl, że ona na bank jest chora...i do tego za mała...aż mi łzy poleciały...Ale poem jakoś się wyciszyłam...Mam nadzieję, że wszytsko się ułoży pomyślnie i nie będziemy musieli robić tej diety..A na razie ma być bez glutenu, więc spieprzam szukać, czego nie ma jeść...No i mój mąż nie słyszy tv przez moje klikanie...pedał!
Jestem zmęczona jak nigdy...i wkur...na tych je....lekarzy...Kutasy! człowiek im mówi jak Abel krowie, że dzieciak nie przybiera, nie je..a oni mają w dupier wszystko......a! wizyta dziś 80zł...11zł krew...bankrut!!! i moje marzenia o zrobieniu czegoś dla siebie umarły śmiercią naturalną...
Idę...nie mam już siły....