witam i ja :)
JAGNA - nie powariowalysmy, tylko wpadlas wczoraj rano, rzucilas takie dziwne haslo i sie nie pokazalas w ogole...

prosze tak nas wiecej nie straszyc...
dziewczyny, ja mialam wczoraj jakas masakre w domu...

juz chcialam pogotowie wzywac do malej...
wrocilam z pracy, wszystko bylo ok, Pan po 17:00 wyszedl do swojej pracy, my zostalysmy same, niunka byla grzeczna, po 19:00 przygotowalam jej kapiel, bo woda wreszcie jest...

ona bardzo lubi sie kapac, zawsze sie cieszy w wanience... ale wydaje mi sie, ze w trakcie kapieli niechcacy chlapnelam malej do oczka woda z mydlem... (pierwszy raz mi sie to zdarzylo...) Prawe oczko zrobilo jej sie czerwone, zaczela potwornie plakac i krzyczec... Krzyczala bardzo dlugo, ja umylam ja tylko szybko, juz nawet oliwki nie wlewalam do wody, zeby bylo szybciej, wyjelam ja z wanienki na recznik, osuszylam, zalozylam szybko pieluche, wzielam na przewijak i chcialam szybko ubrac, zeby nie zmarzla, ale ona tak mocno plakala, ze az sie zanosila, a potem zaczela jakos dziwnie kaslac i wygladala tak, jakby nie mogla zlapac tchu..., wiec zdazylam jej tylko body zalozyc i bylo po ubieraniu... pomyslalam, ze moze ma nosek zapchany i dlatego nie moze oddychac... wyciagnelam jej te glutki szybciutko, ale ona nadal krzyczala, dostala jakichs plam na twarzy i glowce (nie wiem moze tylko od placzu, ale wygladala strasznie, pokaze Wam dzisiaj w domu, bo zrobilam jej zdjecie, zeby moze potem pokazac pani dr), oczy miala czerwone i caly czas wyglada tak, jakby nie mogla zlapac tchu!!! Przysiegam, ze juz mialam dzwonic po pogotowie, bo nie wiedzialam co jej sie dzieje i jak dlugo ona jeszcze wytrzyma... Zaczelam plakac razem z nia, przewinelam ja szybko przez kolano tak, ze wisiala prawie do góry nogami, zaczelam jej oklepywac plecy... jak byla w takiej pozycji, do przestawala kaslac, ale jak tylko wzielam ja znowu do pionu, to byl placz, a raczej wrzask...

kilka razy ja tak obracalm "do góry nogami", no i w koncu pomoglo... boshe, ile ja sie strachu najadlam, myslalam, ze mala sie udusi, przysiegam!!!! Nie wiem co jej sie stalo, moze cos jej tam z noska splynelo do gardla podczas tego placzu w kapieli i stad to... A moze tez ma cos nie tak z ta przegroda nosowa, bo ostatnio jak spi, to tak pochrapuje dziwnie... Nosilam mala na raczkach, zawinelam ja w kocyk, no bo miala na sobie tylko body, twarz i glowke miala ciagle w czerwonych plamach...

jak sie uspokoila, to dokonczylam ubieranie, Su oddychala juz normalnie

Zawinelam ja w kocyk, dalam pieluche i smoczek i mala zasnela na lozku... Bylo ok 20:00, mala spala non stop prawie do 21:30 (ja co chwila do niej zagladalam, zeby sprawdzic czy oddycha

, dalam jej potem butelke na spiocha, wypila 120 ml i dostala Fenistil w kropelkach (na kaszel), pzelozylam ja do lozeczka i spala dalej, juz bez smoka. Wykapalam sie szybko i tez polozylam sie do lozka... Mala zaraz po moim przyjsciu do sypialni sie przebudzila, bo sie zorientowala, ze nie ma smoka, wiec wstalam do niej, dalam jej smoczek i spala dalej... Pomyslalam, ze pewnie ciezka noc przed nami, ale zasnelam, bo bylam bardzo zmeczona i obudzilam sie dopiero jak zadzwonil budzik, czyli mala przespala ciurkiem cala noc, co jej sie nie zdarza juz od ladnych kilku tygodni!!!!

Musiala sie bardzo wymeczyc tym placzem i (chyba) duszeniem... Plamy oczywiscie zeszly, a Su obudzila sie dopiero o 6:00, jak przyszla juz tesciowa. Zdazylam ja wiec poprzytulac i wycalowac przed wyjsciem, mama ja przewinela, a ja zrobilam mleko. Mala byla radosna i spokojna

nie wiem teraz czy Pan ma leciec z nia do lekarza dzisiaj albo jutro, czy powiedziec o tym dopiero jak bedziemy 12-ego na szczepieniu...
dziewczyny, co ja wczoraj przezylam - myslalam, ze umre ze strachu!!!!!!!!!!!!!!!!!
