witam i ja :)
chyba i tak najwczesniej z Was wstalam
JAGNA - super foty!!! Ja tez lubie jezdzic na quadach
Chyba tez od dzisiaj zaczne odchudzanie... tzn. chyba nic rygorystycznego, po prostu rezygnuje ze slodyczy i codziennego wieczornego picia 1 bronxa - to juz dla mnie baaardzo rygorystyczne... No i postaram sie nie jesc po 18:00 - ciekawe co z tego wyjdzie... A Ty jak sie trzymasz??
SZKRAB - moja Su nadal trzyma sie najbardziej mleczka, niestety... rano butelka, ok. 120-150 ml, pozniej tez butla, pozniej jakis deserek (najczesciej jablko z marchewka) lub obiadek (najlepiej gladka papka), w miedzyczasie jakis soczek (wczoraj pila jablko z malinami) i chrupki kukurydziane, potem mleko z kaszka malinowa i na noc znowu mleko...
MARGARITA - ciemne panele tez bardzo ladne :)
A co z tym przelewaniem wosku? Podziałało znowu??
U nas nocka super, ja się położyłam chwilę przed 22:00, a Pan zostal z mala na stanowisku. Nie slyszalam kiedy przyszli do sypialni (Pan mowil rano, ze przed 24:00 dopiero, ale mala zasnela duzo wczesniej, oczywiscie w swoim ukochanym bujaczku!!!). Lezalam od sciany, przed 2:00 uslyszalam jeki, wiec odruchowo zerwalam sie z lozka do malej (wczoraj nie przystawialismy lozeczka do naszego lozka), dalam malej smoka i spala dalej... Ona teraz dopiero zaczyna wyprawiac w tym swoim lozeczku takie rzeczy, jak Majka dawno temu... Wierzga się, rozkopuje, podnosi do góry nóżki, przekreca sie na boki i generalnie ostatnio laduje glowa w rogu lozeczka (i przytula sie do tego "ochraniacza"), a z nogami na lub pomiedzy szczebalkami... cala rozkopana... nieraz budze sie w nocy przez stukanie i okazuje sie, ze mala podnosi przez sen nozki, albo jedna noge i wali po szczebelkach, eehh... juz skapitulowalam z tym jej ciaglym nakrywaniem i zawijaniem... jest w miare cieplo ubrana na noc, cieplo jest w mieszkaniu i mala ma cieply kark mimo rozkopywania, wiec ok. Dzisiaj rano zdazylam jej nawet zrobic zdjecie jak spi, ale nie mialam czasu, zeby wlaczac kompa i zrzucac jedna fote, wiec poprosze Pana, zeby mi przeslal do pracy, to potem Wam wstawie. No, w kazdym razie - mala obudzila sie potem przed 4:00, ale Pan do niej wstal, dal smoka i zasnela dalej, ale kazalam mu na wszelki wypadek zagotowac wode w czajniku, gdyby jednak zdecydowala sie obudzic... Nie zdecydowala sie

, a wiec cala nocka minela bez dokarmiania i placzu, tylko z dwiema malutkimi pobudkami. Jak wychodzilam z domu o 6:00, to mala smacznie spala, a Pan potwornie chrapal...
Wczoraj zadzwonila do mnie kolezanka, z ktora pracuje, ze bierze dwa dni urlopu na żądanie, wiec jednak znowu siedzę sama... dzisiaj poniedziałek, więc pewnie będzie dużo roboty... nie martwcie się, jeśli nie będę zaglądać... znaczy, że tonę w papierach :) Ale zawsze jestem z Wami myslami... ;)
aaaa, jeszcze co do mojego wczorajszego dania - było PRZEPYSZNE!!!!!!! Naprawdę, po prostu mniaaam!!! Pan się tak zachwycał, ze z calego naczynia do lasagne nic nie zostało, ja zjadlam może 1/8 teo, bo to bardzo sycące-makaron, ser... a Pan tak po kawalku, po kawalku i w koncu oszamal wszystko, a na deser zjedlismy jeszcze ciasto, ktore dostalam od mamy po urodzinach wujka - 3 Bit... wiecie, z kremem, karmelem, mmmm.... niezla bomba kaloryczna... Mowilam panu, zeby sie tak tym wszystkim nie opychal, bo bdezie sie zaraz zle czul, ale on jak zwykle mnie nie sluchal, a potem lezal ledwo zywy i pytal czy moze isc się porzygac...
