
ja się wogóle porodu nie bałam tylko połogu. Zupełnie niepotrzebnie, bo połogu nawet nie zauwazyłam, bo koczowałam przez ponad 2 tygodnie na podłodze przy szpitalnym łóżeczku Kubusia. A poród trwal 12 godzin, z czego przez ponad 2 godziny parłam. Byłam wykończona. Mialam poród wywoływany i moim zdaniem to była zla decyzja, widoccznie było za wcześnie, bo mimo 12 godzin na oksytocynie praktycznie nic się nie działo. Nie było rozwarcia, skurcze były potwornie bolesne ale zupelnie nieefektywne. Miałam masaż szyjki (to wspominam najgorzej), a potem juz już Kuba miał wyjśc - juz nawet mój mąz widział głowkę, a on się wziął i zablokowął. I koniec, na cesarkę za późno, bo pół główki na wierzchu a on ani rusz, a ni w jedną ani w drugą i tak 2 godziny z połową główki na wierzchukilolek, wiesz co, ja chyba juz 3 porodu nie boje sie tak jak sie balam 1 , bo urodzilam po 19 godzinach meczarni, rozwarcie nie chcialo sie zrobic.
Z drugim porodem bylo trochce szybciej bo od przyjazdu do spzitala to jakies 4 - 6 godzin, ale za to duzo bolesniej , wieksze dziecko . wiec jak teraz te 3 bedzie mniejsze takie to mysle ze dam rade
już było 6 dni po terminie, a w moim szpitalu najdalej do 8 dni czekają. Rano mialam skurcze, mocne ale niezbyt bolesne co 3 minuty już. Wyciągnęłam Artura z pracy, on po drodze zadzwonił do umówionej położnej. Więc wszyscy juz na mnie czekali. W połowie drogi wszystko mi przeszło, a ktg wykazało 0 skurczy, ale w szpitalu stwierdzili, ze skoro już przyjechałam to równie dobrze mogę urodzić tego dnia niż na drugi dzień (miałam mieć wywołanie 7 dnia, bo na 8 wypadała sobota, a w sobotę wiadomo dyżury same więc nie wywołują)kilolek, a czemu wywolywali porod??
Wróć do „Ciąża, czyli nasze 9 miesięcy”
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość