09 kwie 2008, 14:14
z takiego jednego bloga:
Dylematy współczesnych matek
Życie stawia przed nami, kobietami niezwykle trudne wybory. Każda z nas przecież marzy o stabilizacji, o posiadaniu własnej rodziny, chcemy również realizować ambicje, pasje, pragniemy „być” wśród ludzi. Czy to przywilej, że akurat nam przypada rola inkubatora nowego życia? Czujemy się takie szczęśliwe, doświadczając cudu noszenia w sobie nowej istoty, wydajemy ją na świat, w cierpieniu, w mękach, w bólu.. Cieszymy się jednak, płacząc ze szczęścia.. Tylko co potem?
Pierwsze miesiące, niczym w amoku – uczymy się nowej roli, zaskakuje nas nagły przypływ nieznanych dotąd uczuć – troska, odpowiedzialność, miłość, niepokój.. A gdy już rutyna całkowicie zdominuje naszą codzienność i staniemy się swego rodzaju „automatem” do wychowywania potomstwa, pojawia się ten trudny dylemat: co dalej? Co z naszymi ambicjami, pragnieniami?
Wiele matek marzy o tym, by móc w spokoju kontynuować wychowywanie dziecka, świadomie rezygnując z życia zawodowego. Jednak nasza rzeczywistość często nie pozwala na taki luksus.. Pracujemy po 8 godzin dziennie, o nadgodzinach już nie wspominając, dojazdy pochłaniają spora część czasu i pieniędzy, a pociecha kursuje między domem jednych i drugich dziadków.. Nasza rola sprowadza się do tego, by dziecko odebrać, a w domu przygotować do snu.. Takich weekendowych rodziców wreszcie musi dopaść depresja, niby mamy dziecko.. ale na zdjęciu, w pracy, przy monitorze..
Inne matki z kolei chętnie powróciłyby do życia zawodowego, zwłaszcza, gdy pociecha przestaje się zaliczać do kategorii niemowląt. Tylko kiedy nie ma się do dyspozycji rodziców, lub innych zaufanych osób, mogących pomóc w opiece nad maluchem – plany zawodowe trzeba odłożyć na bok.. Kogo stać, aby za wypłatę zatrudnić nianię, opłacić dojazdy do pracy i pokryć wszelkie inne koszty związane z urokami życia zawodowego?
Zdesperowana matka odda dziecko do żłobka, których i tak jest niewiele.. tylko czy maluch przetrwa batalię z armią wirusów i bakcyli kłębiących się w żłobkowej bryzie.. Może się okazać, że choroba dziecka i notoryczna nieobecność w pracy wyjdzie zdecydowanie drożej, w dodatku ze szkodą na zdrowiu pociechy.. A czekanie, aż maluch skończy magiczny próg 3 lat, kiedy to wrota przedszkola staną przed nim otworem, minimalizuje szansę na podjęcie pracy do beznadziejnego poziomu.. Niech no tylko taka matka pomyśli jeszcze o poszerzeniu rodziny, kolejne 3 lata wyjęte z życiorysu i czarna plama w CV..
A życie jest tylko jedno.. Czas, który został nam przeznaczony, możemy przeżyć tylko raz.. Sztuką jest osiągnąć kompromis pomiędzy pragnieniami, a możliwościami. Czy jest on w ogóle realny?
[ Dodano: 2008-04-09, 14:15 ]
do Iwci możecie chodzić na słodycze, a do mnie na orbitreka ;)