13 cze 2009, 21:09
No to trzymam kciuki za Lenkę. A w poniedziałek szczególnie mocno będę trzymała.
Tosia dzielna dziewczynka. Świetnie, że wyleżała i dała się zbadać. Zuch dziewczyna.
Anitko i Sylwio na pewno pogoda dopisze. Co do Włoch to mój M wraca jutro i mówił mi, że pogodę mieli cudowną.
No tak, a ja wróciłam od rodziców i co? Tam lało, a teraz ładnie zaczyna się robić we Wrocku. Nawet nie można powiedzieć złośliwość przedmiotów martwych.
Bałam się jazdy do rodziców z Amelką, ale zniosła wszystko dobrze. W tamtą stronę tylko pod Strzegomiem mi się rozpłakała, ale zaraz się uspokoiła. Wracając, poszłam po rozum do głowy i pojechałam, kiedy spała. Ale się cieszę, że już jutro będzie mój mąż, bo takie samotne siedzenie do przyjemnych nie należy, a jeszcze pies na głowie, to potrafi wykończyć.
Uśmiałam się z moich teściów. Mówiłam im, że odwiedzę ich w czwartek. A ponieważ moja mama musiała iść do lekarza we środę, to ją odwiozłam we wtorek i we środę do teściów się wybrałam. Było zabawnie, ponieważ oni zdziwienie- miałaś być jutro. A po chwili - my dzisiaj wyjeżdżamy na długi weekend. Zabawne, bo jakbym nie przyjechała we środę, to w czwartek pocałowałabym klamkę. A najlepsze było martwienie się o mnie, to co ty zrobisz teraz, może zostaniesz u nas? Grzecznie odpowiedziałam, że się obejdzie. Pomijam fakt, że przecież wyjeżdżali do tego domu nad jeziorem, o którym wam pisałam. Ani słowem się nie odezwali. Może się bali, że będę chciała z Amelką jechać. Żałosne.
Prezent dla Amelki od chrzestnej czekał u dziadków. Co oczywiście doprowadziło mnie do szewskiej pasji, a ponieważ przestałam się przejmować teściami, to nawet się z tym nie kryłam, i zabroniłam dawać cokolwiek dziecku od pseudochrzestnej a ich córki. A ponieważ jestem kulturalną osobą to tylko skomentowałam szwagierkę, a nie nazwałam odpowiednio. Rany, ja to już nie wiem, kto tu jest nienormalny. Ja, że nie wzięłam tego czegoś co ona lub teściowa kupiła, czy moja szwagierka, która wiezie z Wrocławia prezent do swoich rodziców, o ile to ona kupiła a nie teściowa. Zwłaszcza, że mieszka, parę ulic ode mnie. Pomijam fakt, że w ogóle nie musiała dawać prezentów, wystarczyło zadzwonić z informacją - pamiętam o Amelce, ale teraz jestem zajęta czym innym i nadrobię później. Ech, szkoda mówić. Tylko najbardziej mi żal mojego M, bo jak mu mówiłam o tym, to było mu naprawdę przykro i wstyd za nich. Szkoda mi go, bo na dobrą sprawę jest między młotem a kowadłem. W sumie to mu już nic nie muszę mówić, ale na weekendy znajdę milion innych zajęć, żeby tylko unikać z nimi spotkań.
Zabrałam moją mamę do kina na Anioły i demony. Naprawdę bardzo dobrze mi się ten film oglądało. Znacznie lepiej niż ekranizację Kodu.