witam z ranka
nocka super, mała zasnęła wczoraj po 18:00 - myślałam, że się jeszcze obudzi, ale Ona zasnela jak kamien, wiec nawet Jej wczoraj nie wykapalam... Po 21:00 dalam jej mleczko na spiocha, przewinelam (oczywiscie w momencie kiedy zdjelam jej pieluche i siegalam po czysta - Ona znowu zaczela siusiac - ostatnio czesto mi sie zdarza, to juz chyba 4 raz!!! Wiec musialam ja przebierac, co akurat sie przydalo...) i mala spala dalej - przebudzila sie tylko na kilka chwil w trakcie przebierania, zobaczyla Tate i taaaaaaaki banan, wygladala jak pijana, takie miala zaspane oczka... Jeeej, tylko rodzic wie co to znaczy taki usmiech dziecka na jego widok...
Ubralam mala nieco cieplej (body z dlugim rekawem i spiochy) i otworzylam na noc okno - byc moze to bylo powodem dobrego snu Zuzi (albo nie ma zwiazku, a to chwilowy odchyl od normy), bo spala bez zadnych pobudek do 4:00
O 4:00 slyszalam jakby przez sen, ze mala sobie cos gada, chyba "ta ta taaa", ale nie plakala, nie jeczala, byly to raczej wesole pogaduszki ze szczebelkami lozeczka - w koncu sie przebudzilam, mala stala w najlepsze zadowolona z siebie - wiec poszlam jej zrobic mleko, ale okazalo sie, ze Pan mi nie umyl wieczorem butelek (o co go prosilam, a twierdzil rano, ze zapomnial), wiec zanim dotarlam do niej z mlekiem, to ona zdazyla sie rozplakac. Nie trwalo to dlugo, wypila chyba ze 170 ml i poszla spac dalej. 20 min. pozniej zaczela kwekac, bo wypadl jej smok, a chyba samej nie chcialo jej sie szukac, wiec wstalam, dalam jej smoczka i zaczelam myslec: kurcze... czuje sie swietnie, wyspana jak nigdy, do pobudki mam 20 min - moze juz nie ma sensu sie klasc, bo potem ciezko mi bedzie sie obudzic... Ale co bede robic przez te dodatkowe 20 mi??
No wiec z tymi myslami wpakowalam sie do lozka i zasnelam... Obudzilam sie o 5:16
Budzik mi pewnie zadzwonil (w komorce), a ja go musialm wylaczyc i poszlam dalej spac... pan wkurzony rano, bo o 5:20, to powinien dawno wyjsc do pracy, ale trudno... Jakos dalismy rade...
jak wychodzilam o 6:00, to mala jeszcze spala...
Z tego wszystkiego - zapomnialam z domu komórki...
Wczoraj wieczorem strasznie sie wkurzylam, bo Pan mnie poinformowal, ze musi isc w czwartek i piatek do pracy!!!!
Mial miec wolne i tak sie cieszylam, ze na spokojnie zrobimy zakupy na wyjazd, ja popiore i sie spakujemy... W poniedzialek Pan nie poszedl do pracy, bo Jego mama zadzwonila rano, ze znowu ma cisnienie 230 na 110, wiec nie przyjdzie do Zuzi, i pan zamiast wyjsc do pracy - zawiozl ja do szpitala (jak ja jeszcze bylam w domu), a potem zadzwonil do pracy i wzial urlop na żądanie. I okazało się teraz, że musi to odrobić właśnie w czwartek i piątek - po 8 godzin (normalnie chodzi na 12), czyli od 14:00 do 22:00
No zesz kuzwa
biednemu zawsze wiatr w oczy...
[ Dodano: 2009-07-29, 08:32 ]
YOANNA - myslalam i myslalam kogo mi przypominasz na tym zdjeciu - i juz wymyslilam - Olę Kwaśniewską...