no i zaczął się weekend. pochmurno i smutno u nas niestety. i znowu nic się nie chce.
dziś skręcamy łóżeczko. i przyzwyczajamy się do nowej ciasnoty
jutro rodzinny obiad..., na który mam średnią ochotę. chciałabym mieć już to za sobą.
na pocieszenie zamierzam jutro zaszaleć i zjeść kawałek szarlotki
odnośnie rodzenia po terminie, szkoda byłoby leżeć kilka dni w szpitalu oczekując na rozpoczęcie akcji porodowej. ale takie zwyczaje to chyba indywidualna sprawa szpitali. żadna z moich koleżanek nie leżała w szpitalu oczekując porodu po terminie. codzienna wizyta w szpitalu na ktg obowiązkowo, ale potem do domku.
ale nie martw się Ptisiaaa... urodzisz bez czekania w szpitalu... często się rodzi po ustalonym terminie. będzie oki

jeszcze dzień, może dwa... i urodzisz!!!
[ Dodano: 2009-12-05, 10:50 ]
ciekawe jak tam Shiva psychicznie sobie radzi. bez odwiedzin, bez szans na poród rodzinny... kiepsko troszkę, ale najważniejsze aby zdrowa Justynka szybko przyszła na świat.
dziś znajoma ma mieć cesarskie cięcie. czekamy na newsy... we wtorek moja dobra koleżanka. potem wypada, że moja kolej

szybko zleci ten następny tydzień.
muszę jeszcze zrobić ostatnie badania. hormony tarczycy, krzepliwość, sód, potas i morfologia. zacznę od hormonów w poniedziałek żeby mieć ewentualnie czas na skorygowanie dawki i powtórzenie wyników, prosiła o to moja endokrynolog... aby do szpitala zanieść możliwie najbardziej idealne wyniki jakie uda mi się uzyskać. nie chce żeby mnie dodatkowo męczyli pytaniami i gadkami o tarczycy.