cześć Kochane
pomału dochodzę do siebie...
w skrócie: o 15 zaczęli wywoływać, dopiero o 18 udało się przebić pęcherz płodowy i zaczęła się jazda, dobrze, że byłam podłączona do ktg, Małemu parę razy spadło tętno, zaczęli myśleć o cesarce, ja dostałam krwotoku, ale chwała Bogu wszystko skończyło się dobrze i Karlo urodził się o 01.45... musieli mi szyjkę szyć, bo to z tego był krwotok, Małego dali mi tylko na chwilę na brzuch ale tylko tak cichutko jęczał, umyli go, pokazali nam na chwilę i wynieśli na intensywną....był pod kroplówką, dostawał glukoza i musieli mu wyrównać elektrolity i potas bo dużo wymiotował po porodzie, dostałam go dopiero w piątek po południu, ze szpitala wyszliśmy w niedziele,
połowy porodu nie pamiętam, rodziłam beż epiduralu, dostałam tylko coś w nonono, mój T się spisał, naprawdę jestem z niego dumna, wszyscy mówili, że będzie mdlał :) przyznał się, że nie sądził, że potrafię tak rękę mocno ścisnąć
ciekawostka: miałam podwójne łożysko...?! nikt mi tego jeszcze nie wytłumaczył ale kurde, że co? że niby miały być bliźniaki?? bo przecież dwa razy plamiłam w czasie ciąży, lekarz mi tylko powiedział, że podwójne się zdarza.
pierwsza noc w domu byłą ciężka ale już wyrabiamy sobie rytm, śpi 3 h a póżniej papanko, w nocy budzi się tylko na jedzenie, wczoraj już mu pępowina odleciała,
dobrze, że rodzice są bo ja w zasadzie jeszcze słabo chodzę no i nie mogę siedzieć :)
mleko leci mi strumieniami
a ważę teraz mniej niż przed ciążą czyli 58 kg...
muszę lecieć, bo pielęgniarka ma przyjść
nie mogę uwierzyć, że to już tydzień minął!!!!!!!!
ściskam Was mocno, 3mam cały czas kciuki za Was :***