Witajcie dumne mamusie.
Isia, dziękuję za przywołanie do porządku... Niestety ja na prawdę mam bardzo mało czasu (rodzice mieszkają stanowczo za blisko, a nałóg w postaci gry w chińczyka, który z mamą i babcią wyrobiłyśmy sobie przez moją ciążę, to zamiast teraz nam przejść, to przeszedł na mojego męża i tatę ^^ Tak więc większość wolnego czasu spędzamy na grze z rodzinka, hehe)
Poza tym byłam u Was kilka razy, ale piszecie strasznie dużo i nim dojadę do końca, to Marek już domaga się uwagi... A głupio mi było przychodzić i pisać tylko o sobie nie czytając wieści od Was. Teraz też rzuciłam tylko okiem i jestem troszkę, hmm - jak by to określić - "przerażona". Widzę, ze podajecie dzieciaczkom posiłki inne jak mleko. Mam tylko pytanie - czy te, które to robią karmią piersią, czy butlą? Bo ja nie wiem, co robić. Marek jest wyłącznie na cycusiu od początku roku (kiedy zaczęłam się leczyć i ból zaczął ustępować) i czytałam, ze urozmaicona dieta od 6 miesiąca. Tak więc nic mu jeszcze nie podaję - jedynie jak jem "Mleczny Start" z Biedronki to daję mu "umoczyć usta", ale to tak tylko dla zajęcia buźki, a nie dla pojedzenia.
No, nasz synuś coraz mniej już śpi, ale za to bardzo rozgadany jest - śpiewa jak ptaszynka czasami :D Zaczynam się tylko denerwować, bo jak wcześniej ich nie było, tak teraz powstają problemy z zasypianiem. NA cycku mu się nie udaje, bo jest zbyt marudny i dwa razy cmoknie i zaciska dziąsła (ból!!), albo wyciąga pierś wkładając podświadomie paluszka w kącik ust. Właśnie najlepiej to by spał z dwoma paluszkami w buzi - nie mogę go "opędzić od nich" - wyciągam jedną rękę, druga już wędruje do buzi... Udręka z tym jest w nocy szczególnie, kiedy śpię na stojąco i muszę go przypilnować aż zaśnie (kiedyś nie musiałam - zasypiał sam grzecznie). No i raczej trzeba go pobujać troszkę...
Ale generalnie jest zdrowy i rośnie - waży już ponad 7kilo i zaczynają mnie plecy boleć przy kąpieli... Worek za małych ubrań rośnie w zastraszającym tempie - nie wierzyłam, jak mówili, że AŻ TAK szybko będzie wyrastał z ciuszków ^^
Nie wiem, czy się chwaliłam zdjęciami z chrzcin, więc wstawię kilka na koniec.
Problem mam za to z mężem - dokładniej z "przytulankami". Od urodzenia Marka przytulanki były dokładnie 3 razy ( z czego 2 razy skończyły się u mnie "z powodzeniem"). To nie wina braku czasu, ale mojego ciała niestety... Choćbym była nie wiem jak podniecona - jestem sucha jak pustynia, a na dodatek odczuwam silny ból. Rozkładam ręce zdziwiona, bo przecież nie mam nic naruszonego - miałam cesarkę... Zakupiliśmy w aptece jakiś żel, mieliśmy nawet wypróbować dziś, ale oczywiście się powadziliśmy i poszedł spać
Czekam jeszcze tylko na wieści od doradcy laktacyjnego w sprawie tych moich nieszczęsnych piersi, bo leczymy się już prawie dwa miesiące i boję się, żeby to nie zaczęło szkodzić na coś innego...
Akcentem fotograficznym kończę moje dzisiejsze odwiedziny u Was. Spokojnej nocy życzę dla Was i Waszych maluszków :*
Pozdrawiam
[ Dodano: 2010-02-16, 22:30 ]
Dodam jeszcze tylko, ze zazdroszczę mamom, spacerującym czynnie z maluchami... Ja już dawno nie byłam na spacerze z prawdziwego zdarzenia... (tyle co w nosidełku samochodowym do samochodu (w sumie ok. 15 min na powietrzu) lub w drodze do rodziców u męża na rekach (ok 30 min) no i werandowania.) Wózka nie idzie upchać po tej mazi, co jest na naszych chodnikach, a szczególnie pod blokiem, gdzie od początku zimy odśnieżone było chyba 2 razy, a reszta to to, co ludzie sami udeptają...