No już się nie boję...aż tak bardzo...dziś rano jacek nie zdążył wyjść z przedszkola a mały już nie płakał...nie zesikał się :)
tylko oblał się piciem...i to chyba 2 razy, bo dwie bluzki mokre...ja nie nadążę z praniem :)
no ale lepiej jak ma wylewać picie niż sikać w majtki :) już wolę to...i tak lepiej je niż w domku - widzę to po ilości i jakości plam...jak na tak małego chłopca radzi sobie całkiem dobrze :)
no ale jak na weekend zapomniał wziąć słonika tak teraz przed wyjściem w kurtce biegnie po słonia i pieluszkę :) widzę, że już coś się uczy...i jest chyba trochę grzeczniejszy...tzn. chyba bardziej mnie słucha...nie muszę powtarzać sto razy...
dziś mi powiedział, że mało obiadu było...ale w domu zjadł tylko wafelka i nic innego nie chciał...
mal, a powiedz mi jak to z tym ubezpieczeniem? od czego to jest ubezpieczenie???
dziś zapłaciłam za przedszkole i za ubezpieczenie...chociaż mam nadzieję, że ubezpieczenie nie będzie potrzebne...ale z takim dzikusem jak moje dziecko wolę dmuchać na zimne...
pani dziś powiedziała, że mały bawi się z dziećmi...ale na początku dnia i na końcu, z tymi starszymi...rówieśnicy zbytnio go nie interesują...no w sumie to na podwórku też wolał podchodzić do starszych dzieci...nawet do nastolatków...ale i na rówieśników przyjdzie czas...
tylko martwię się, bo niestety, ale ma kaszel...ale posyłam go, żeby nie przyzwyczaił się do siedzenia w domu...zwłaszcza teraz, gdy ta adaptacja zaczyna się jakoś układać...umówiłam się z nauczycielką, że jakby było z nim źle, tak że nie nadawałby się do przedszkola, to mają do mnie zadzwonić i ktoś go po prostu odbierze...mi ogólnie jest ciężko ocenić stan zdrowia małego...do tej pory nawet jak był chory to zawsze była niania...teraz też by mogła przyjść, ale żal mi żeby mały zaczynał od nowa adaptację...a jeszcze zbytnio się nie oswoił...chociaż dzisiaj powiedział pani, że u mamy w pracy jest taka pani co daje misie i że lubi jeździć do zusu...no zobaczymy, czy za 20 lat też będzie lubił tam jeździć
ogólnie to zaczynam być coraz bardziej spokojna...chociaż nieraz, jak widzę, że po obiedzie ma brudną buzię to aż szlag mnie trafia...a tak było do tej pory zawsze poza jednym dniem...no ale już chyba do mnie dociera, że one nie mają pod opieką tylko mojego dziecka lecz jeszcze 29 innych pewnie tak samo łobuziackich dzieciaczków...i tak szczerze, to im współczuję...no ale tego chciały...