Ja już mam uśmich, bo naczytałam się śmiesznych historyjek o porodach oto kilka z nich
"moze pani podniesc noge?"
"nieeeeeee" i czuje ze giry leza, czuje pod pietami stół!
patrze a tu moja noga wisi w powietrzu, znaczy zanim do mnie dotarło ze to moja
noga to pomyslalam "a co to za wielka zolta poorana rozstepami gira??????"
---
Kiedy rodziłam syna sporo lat temu na Szaserów w Wa-wie leżałam na
sali wieloosobowej.Ciągle odbywały sie tam jakies wizyty.A to wizyta
lekarska przed wizyta z ordynatorem, potem wizyta z ordynatorem,potem
wizyta ze studentami i tak przed południem kilka razy.Oczywiście
trzeba było pokazywać brzuchy i wkładki.Tak sie przyzwyczaiłysmy na
sali do tych wizyt ,ze juz bez proszenia koszule szły w górę,brzuchy
odsłoniete,doły bez majtek.No i razu jednego wchodzi dwóch panów w
białych kitlach.No to my fruu koszule w górę.Panowie oczy jak spodki z
wrażenia zrobili,zdjęli drzwi i wyszli..Bo tym razem był to pan
konserwator z kolegą...
---
Jadąc do szpitala byłam pewna, że zabrałam już wszystko, na 100%. Więc
kiedy dotarliśmy na Izbę Przyjęć byłam z moją torbą lekko
przekrzywiona w lewo(torba, po wstępnym zważeniu i określeniu
gabarytów miała coś koło 3 kilo). Torbę mi zabrano... i zaczęto
energicznie przeszukiwać w celu wynalezienia piżamy oraz mojego
ręcznika i lewatywy. Okazało się, że mój mężo zamiast zabrać MOJĄ
torbę wziął torbę, którą zostawiła mama - ze słoikami z kompotami i z
jedzeniem
---
Miałam poród rodzinny,mąż trzymał mnie za ręke ja dostałam środki
przeciw bólowe i przysypiałam między skurczami,co zamknełam oczy mąż
mnie klapał po policzku mówiąc nie umieraj,wkońcu się wydarłam na
niego że jak on spać nie może to niech mi daje podrzemać.
Potem położna nie chciała mi uwierzyć że to już,mówię do niej że już a
ona że napewno jeszcze nie więc ja jej mówię że naprawdę to już a one
że napewno nie więc ja jej na to a co pani myśli że siusi zrobiłam bo
właśnie odpłyneły mi wody.
Po wszystkim lekarz który mnie szył robił to jak dla mnie strasznie
ślimaczo a ja chciałam już synusia zpowrotem na ręce wziąść,więc mu
mówie co pan doktor tam haftuje czy jak a on mi na to tak pani
inicjały wyszywam,po czym uśmialiśmy się więc lekarz mówi zebym już
się nie śmiała bo będzie krzywo.
---
A to opowiadała mi koleżanka z sali, Martyna (urodziła 3 h po mnie,
czyli o 6rano). Rodziła w dużej sali, obok za parawanem miała jeszcze
jedną rodzącą , która chciała mieć poród rodzinny. Niestety salka do
rodzinnych była zajęta, wiec musiała rodzić w dużej. Mąż jej akurat
był gdzieś daleko, w każdym razie dojechał akurat na 2 fazę porodu.
Wbiegł rozgorączkowany do sali, chwycił Martynę(!!) za rękę i krzyczał
(głośniej niż rodząca za parawanem żona) "PRZYJ!", "ODDYCHAJ!".
Martyna popatrzyła na niego ze zdziwieniem, a on kurczowo zaciskał
powieki, żeby niczego nie zobaczyć (aż był siny na twarzy).
Martyna: Puść mnie!
On: PRZYJ!!
W końcu lekarz z położną połapali się o co chodzi i zaprowadzili
mężusia do żony. Ale ponoć oczu i tak nie otworzył i mieli wieeeelkie
problemy z wyjęciem dłoni Martyny z jego uścisku....
---
a mój kolega zapomniał zabrać żonę do szpitala jak ta zaczęła rodzić
Zszedł na dół zapakowac torbę i pojechał, a ona czekała na niego w domu
Dopiero pod szpitalem się zorientował
---
u mnie wesoło wspominam teraz bo wtedy to...,
kiedy myślałam że już dlużej nie dam rady, przyszedł kolejny lekarz,
konkretnych gabarytów ostatkiem przytomności umysłu krzycze
do lekarza i położnej oraz męża i siostry,
- pan pcha, pani ciagnie, ja preee, a wy się zamknąć!!!!
lekarz na to:
- skoro pani tak rozkazuje to siostro do roboty.
po jednym parciu ciągnięciu i pchaniu malutki był na zewnetrznej,
na obchodzie śmiał się - jeszcze jakieś rozkazy
---
Pierwszy moment:
...10 godzina porodu, 5 cm rozwarcia, juz ledwo zyje (oksytocyna podawana od 6
godziny porodu), przygotowania do podania zzo....
Anestezjolog: Juz ostatni (3) raz probuje sie wkluc jak nie to ide ...
Ja(wsciekla) : To chyba zarty. Nigdzie Pan nie pojdzie poki ja tego znieczulenia
nie dostane.
Anestezjolog: Uuuuu! Widze, ze tu wieksza dawke siostro potrzeba
Drugi moment:
....juz rodze, ostatnie chwile...
Polozna: No pieknie, juz glowke widze. Jeszcze Sylwia!
Ja: Juz nie dam rady. Prosze Agnieszko (polozna)zabierz go z tamtad!
Polozna: To co za wlosy mam go ciagnac ?!
Ja: To on ma wlosy, pokarz...
I 5 minut pozniej synek lezal u mnie na brzuchu.
---
U mnie najlepsze momenty z porodu tez zwiazane z mężem.
po kilkunastu godzinach mojego strasznego bólu słyszę jak mój mąż mówi sobie
pod nosem : Ja już nie dam rady.
Nawet się uśmiechnęłam...
Inne to jeszcze jak jechałam dość nagle na patologię ciąży to mówię do niego -
spakuj mnie - jak już ochłonęłam zaglądam do torby a tam zamiast moich majtek
jego slipki.
[ Dodano: 2010-10-30, 00:05 ]
Ja też zmykam spać. Dobranoc, choć już wszyscy śpią
