
[ Dodano: 2010-12-01, 21:24 ]
jestem jakas taka zalamana... wczoraj proponowalam zblizenie, powiedzial ze zmeczony. dzisiaj przez sms tez zasugerowalam male co nieco, powiedzial ze nie wie czy bedzie mial ochote.
w koncu sie wkurzylam, napisalam mu ze mnie zbywa itd., a on ze mam do niego pretensje o to ze nie podobam sie mu w takim stanie jakim jestem i nie zna osoby ktora krecilyby kobiety w 9 mscu ciazy, ze dziecko jest nisko, ze w kazdej chwili moge rodzic i jestem niepowazna. a ja po prost nie chcialam zeby czul sie zaniedbywany... wscieklam sie, napisalam zeby choc przez chwile nie byl egoista i nie myslal tylko o sobie. a on ze wlasnie nie jest egoista bo nic mi w tym temacie nie mowi i nie ma do mnie zadnych pretensji a ja mam.
zrobilo mi sie przykro. z jednej strony rozumiem go, ale z drugiej... nie wiem. pewnie macie albo mialyscie podobne problemy. ta wstrzemiezliwosc niedlugo sie skonczy, ale nie bede udawala ze dla nas obojga jest utrapieniem. gadalismy jakis czas temu o seksie, powiedzial ze jest wykonczony psychicznie bo brakuje mu tego co robilismy przed ciaza, ja mu przyznalam racje. chcialam choc troche rozladowac atmosfere.
i tak jestem zbaczona psychicznie, jak dochodzi do zblizenia jakiegokolwiek, z penetracja czy bez, tak sie ustawiam zeby tego brzucha nie widzial albo zeby byl zasloniety ciuchem.
musialam sie wyzalic. troche sie rozpisalam