10 lut 2011, 16:39
Dziewczyny ja urodziłam syna 4 lata temu i nie znałam tego forum uczęszczałam na inne dlatego opis porodu skopiowałam i wklejam tutaj bo taki skopiowany jest pełen uczuć i przeżyć z tamtych dni.Niedługo pewnie opiszę drugi poród na tym forum już niedługo...A tym czasem poród z 2006 roku miłego czytania...
Miałam normalnie termin na 12 grudnia ,ale uparciuszek niezbyt chciał opuścić cieplutki brzuszek mamusi ,z tego powodu miałam 21.12 zjawić się na wywołaniu.
Wieczorem o dziwo bardzo spokojna zebrałam walizki i ruszyłam do szpitala na godz.20h30.Tam było kompletne zamieszanie z powodu jakiejś komplikacji z ciężarną.No i zjawili się po mnie około 22h00.Położyli mnie na sali podpięli Ktg i stwierdzili rozwarcie na 1,5cm w nocy położna stwierdziła że skurcze mam w miarę regularne i dość silne więc do rana naturalnie samo pewnie się zacznie ,całą noc miałam skurcze nie zmrużyłam oka ,a rano rozwarcie na 3 cm ale skurcze ustały.Podłączyli mnie pod kroplówkę i skórcze się nasiliły przewieżli mnie o 9h00 rano na salę porodową , w skurczach męczyłam się do godz.14h00 ale postęp taki sobie rozwarcie na 4cm .Postanowili "spuścić ze mnie wody"zadzwoniłam do mojej połowy że się boję bo to już niedługo ,2min po przebiciu pęcherza dopadły mnie takie skurcze że brakowało mi oddechu poprosiłam o peridural, zanim przyszła anastezjolog a lek zaczął działać myślałam że się przekręcę.Zaraz potem zjawiła się moja połowa napstrykał mi zdjęć i wyszedł bo od początku mówił że nie da rady być przy mnie przy porodzie.Rozwarcie się powiększało ale szyjka się nie skracała więc przekręcali mnie na różne strony by zmiękczyć szyjkę no i dostałam 3 zastrzyki w uda, udało się, godz.18h a ja mam rozwarcie na 9 cm przyszła położna no i za jakiś czas poczułam skurcze parte, bolało jak cholera ale parłam synuś przesunął się już całkiem nisko, tylko że ja nie dałam rady już przeć bo bolały mnie kości, krzyczałam że nie dam rady że ja kolosa urodzę i on tamtędy nie przejdzie. Położna wkurzyła się i zostawiła mnie samą i kazała mi dać znać jak już postanowię rodzić od razu zadzwoniłam po nią i płacząc tłumaczyłam(między skurczami),że mnie kości bolą miednica mi się rozerwie a ona wyszła i weszła z moim facetem i on mnie zaczął prosić bym parła dla Lucka.Przyszła pani ginekolog i historia się powtarza nie mam siły przeć ale pani ginekolog twierdziła inaczej uspokoiła mnie cały czas bez przerwy spokojnie mówiła mi że dam radę że ona już widzi główkę mego synka i że już niedługo będzie koniec (godz.19h30) Po jakimś czasie jednak zorientowała się że ma prawo mnie tak boleć bo malec nie jest takim malcem.Zawołała jeszcze dwie położne .Ja zebrałam wszystkie siły i powiedziałam sobie że jeśli nawet ma mi miednicę rozerwać to urodzę Lucka. Ginekolog przede mną ,dwie położne napierają na brzuch i cisną nogi do moich piersi , ja rękoma złapałam jakieś metalowe rączki trzecia położna za moimi plecami trzymała mnie za rękę pchała plecy i mówiła trzymaj trzymaj puść i łap szybko następny i przyj!!!!i tak przez 6 skurczy za 7-mym pani ginekolog przecięła mnie na maxa (bardziej się nie dało) i chwilę póżniej (o 20h06) miałam Lucka na ramieniu .Całowałam jego główkę mimo że był brudny tuliłam go aż wkońcu zostałam na chwilkę sama z gin by urodzić łożysko kiedy mnie zszywała ja już miałam Lucka owiniętego na rękach ,a mój facet powtarzał tylko "jest piękny"miało go przy porodzie nie być a jednak był -niechcący i nie żałuje .A ja? Szczerze?- cierpiałam bardzo nie wiem czy ten opis to oddaje ,ale szczerze gotowa byłabym zrobić to ponownie dla tych chwil trzymania syna w ramionach.JESTEM SZCZĘŚLIWA.Agniecha
[ Dodano: 2011-02-10, 15:55 ]
No i moni26 opis niezły rzeczywiście pamiętasz dużo szczegółów