10 lut 2011, 18:41
Średnio raz w miesiącu zdarza się, że jesteśmy z dziećmi w podróży. Wtedy jadamy w restauracjach i jakoś sobie radzimy, chociaż przyznaję, że przy dwójce dzieci to zupeeeełnie inny temat niż przy jednym. Najczęściej w praktyce wychodzi tak,że jemy z mężem "na zmianę", tzn. jedno je a drugie zajmuje się dziećmi (karmi, zabawia, spaceruje po restauracji lub "po obejściu", jeśli jest taka możliwość).
Najważniejsze, to odpowiednio się nastawić i przewidzieć na posiłek duuuużo czasu, bo pośpiech w takiej sytuacji jest absolutnie niewskazany. Spokój i wewnętrzny luz - konieczne.
Straszliwie irytuje mnie to jak wolno w naszym kraju przebiegają tzw. "zmiany obyczajowe". Fakt, że z roku na rok jest coraz więcej restauracji "przyjaznych dzieciom", wyposażonych chociażby w foteliki do karmienia dla dzieci. Ale takie, w których jest miejsce do przewijania albo kącik zabaw dla dzieci (choćby stolik z kolorowankami...) można by na palach policzyć. Ogólnie... Bardzo, bardzo słabo. Tymczasem kiedy byłam w Czechach, to w większości restauracji były foteliki, w toaletach kulturalne przewijaki (kilka razy spotykałam specjalne pomieszczenia do przewijania). Niby kraj podobny do naszego a jednak mam wrażenie, że szybciej się zmienia...