no to jeśli o męża chodzi to mam podobnie, tzn. mieszkamy sami w domku na wsi, a on pracuje na trzy zmiany i od dawna się stresuję - co ja zrobię jak akurat będę sama, a mnie "sieknie"?
ja to w ogóle panikara jestem (mam to po mamie
), lubię sobie wyobrażać na zapas jakieś niestworzone historie, a potem się okazuje, że jest zupełnie inaczej i jestem rozczarowana - albo pozytywnie, albo negatywnie. no ale taka już moja natura...
EDIT: są osoby tak spokojne, że podchodzą na zupełnym luziku do takich spraw, np. mam znajomą, która urodziła w październiku pierwsze dziecko. spotkałyśmy się ostatnio i mi opowiadała, że ona sobie to wszystko dużo gorzej wyobrażała, a sam poród był - jak się wyraziła - do wytrzymania. i w ogóle mówiła, że była cały czas spokojna, słuchała co do niej mówią i wykonywała polecenia, żeby wszystko sprawniej poszło, starała się oddychać głęboko, ogólnie no stress
ja tak na nią patrzę i taki wytrzeszcz
że to tak też można... no ale ona sama powiedziała, że ma taki a nie inny próg bólu i ogólnie zawsze nieźle znosi jak coś ją boli... też bym tak chciała, ale tak jak pisałam - mi bardzo ciężko jest zachować spokój w takich ekstremalnych sytuacjach.