Mad., mnie całą ciążę na słodkie trzymało.
i mały potem miał 3810g
ale ja go przenosiłam 2tyg, wiec sobie tłumacze, ze gdyby dziecię chciało w terminie się mi pokazać, to z pewnością te 3600g by miał.
szkoda z tej jednej strony, że nic się nie działo na zapisie. ale zawsze lepiej spać w domku niż w szpitalu.
ja sama do rodzenia podchodziłam w zasadzie 3 razy. raz poszłam do szpitala w pt, przyjęli mnie ze skierowaniem, zbadali i odesłali po kilu godzinach do domku, bo nic się nie działo. wszystko zamknięte. weekend posiedziałam w domku, we wtorek znów ze skierowaniem już na wywołanie szłam. we wtorek robili badanka - ktg kilka razy, usg, zaglądali gdzie się da i w środę pod oxy od 6 rano. do 14 nic się nie ruszyło.
a ja myślałam, że oszaleję z bólu. byłam całe 8h podłączona do ktg i nie mogłam się ruszać z łóżka. a plecy mnie rwały, że szok. już na końcu mi się ryczeć chciało. M. biedny też nie wiedział co zrobić, by mi ulzyć.
ale na szczęście po odłączeniu i odpoczynku na sali, przez noc skurczyki ruszyły. co 7min, potem co 5 i o 9 na badaniu miałam już 3cm i rozkaz chodzenia, bo miałam tego 22ego urodzić - tak mi przewidział ordynator. o 12 już 5cm i czekała mnie porodówka. no i o 20.08 Tobik został przez vaum wyciągnięty.
swoje wycierpiałam, ale warto było.