Witajcie niedzielnie!
Widzę, że dyskusja dotycząca wspólnych porodów kwitnie;) Ja jestem zdania, ze jesli jest taka mozliwość to bardzo fajnie jak mąż jest przy porodzie, zawsze to najbliższa osoba. Nie rozumiem jak kobiety zabieraja koleżanki, siostry , mamy, uwazam, ze to najważniejsze wydarzenie we wspołnym życiu małżeńskim i o ile to jest możliwe to trzeba być razem, bardzo to łaczy pary. Mój M był przy porodzie Damiana, bo jak Sylwia sie rodziła to nie mógł być z powodów rodzinnych, właśnie był pogrzeb jego babci, a ja byłam w szpitalu na patologii i po prostu nie zdażył

Przy Damianie już był, co prawda po porodzie powiedział, ze juz nigdy wiecej nie bede sie tak męczyła i na tym koniec dzieci , po tym wydarzeniu 5 lat go przekonywłam do trzeciego dziecka:)
Ale zawsze te chwile bedziemy wspominac. Teraz jak sie uda to tez bedziemy rodzić razem, chyba , zeby jakieś okoliczności go zatrzymały.
Widziłam, ze w ostatnich dniach brzuszki podziwiałyście , wieć i ja swoj wkleje, mam nadzije, ze to już ostatni raz;)
Sorry, ze ta tylko o sobie, ale tyle namachałyście, ze nie pamiętam co mogłabym której odpisac:)
