Hej...
dzisiaj wkońcu wyprałam zaśmierdłe wilgocią ciuszki maluszka (przywiozłam reklamówkę z PL) :D Poprasowałam. Podobnie chusty. Czekają na chuściocha :D
Ale pachnące!! na ogrodzie wyschły!
Teraz czekam na męża.
Ale mi się ostatnio nic nie chce...
Gary stoją (piętrzą się) od obiadu... nie mam siły ich zmywać... jakie to nudne monotonne codzienne wstrętne.. zmywarko wróc do mnie ;)
Do tego ZNOWU Damian podchorowany, zasmarkany, podejrzanie słaby...
Taka pogoda, że żal się nie inhalować,a tu klops. jak nie będzie wiało, to i tak z nimi pójde na spacer. Choćby krótki
I pojawia mi się uczucie ucisku na przełyk... czuję się wiecznie pełna. To jeszcze nie zgaga, ale chyba blisko
nie wiem co to dziecię tam wyprawia... ale boli jak skoczy!! NOOOO....
To sie wyżaliłam...
chyba idę po lody!