Karuś, zgdazam się co do tężca dziecko może się nim zarazić na podwórku, przy stłuczonych przedmiotach i wszystkim co wymieniłaś, ALE dziecko większe. Jakim sposobem miałoby się zarazić 2 czy 4-miesięczne dziecko? Nie wiem jak kto, ale opiekując się takim niemowlaczkiem ja bardzo często myłam ręce: przed karmieniem, przewijaniem, kąpaniem czy wogóle kontaktem z maluchem, więc uważam że z tą szczepionką spoooooookojnie można poczekać przynajmniej do 6 m-ca zanim dziecie nie zacznie raczkować.
Czytałam ostatnio bardzo ciekawy artykuł bodajże pewnego profesora, który uważa że szczepienie spokojnie można opóźnić (np w Japonii nie szczepi się dzieci na nic do 2 roku życia) żeby dziecko mogło normalnie się rozwijać, że aż taka bycza dawka szczepień aplikowanych niemowlętom może być okropnie obciążająca dla ich rozwijających się organizmów i nawet powodować uszkodzenia. A komu jest to na rekę? - koncernom farmaceutycznym, bo po takim Maluchu nie widać że mu szczepionka zaszkodziła czy nie i koncern nie zostaje przyciągnięty do odpowiedzialności. Natomiast inaczej rzecz by się miała z dwulatkiem, rozwój którego mogą potwierdzić liczni świadkowie i gdyby po szczepieniu coś się zmieniło, to można by było te fakty ze szczepieniem kojarzyć. Wspomniany profesor jest zadnia, że najcześciej wystepujące obecnie dziecięce problemy typu: nadpobudliwość, ADHD, trudności w nauce, osłabiony układ immunologiczny to właśnie wynik zbyt wcześnie podanych szczepień. Nie wiem co o tym myśleć, ale coś w tym jednak jest.
Jeżeli chodzi o różyczkę, to przeciwnicy tej szczepionki są w większości zdania, że ma ona chronić nie szczepione dziecko, które zazwyczaj łagodnie przechodzi tę chorobę w dzieciństwie, a jego matkę, która jest w tym czasie najczęściej w wieku rozrodczym - czyli ochrona środowiska.
My długo borykaliśmy się z decyzją co do ospy - niby takie nic, a jednak..., a w dzieciństwie nie przechodziłam i gdyby teraz Dawiś się od kogoś zaraził to nie wiem jak by to się skończyło dla mnie czy Wikusi. Ponadto 3 miesieczne dziecko naszej sąsiadki z klatki zaraziło się ospą w przychodni podczas szczepienia - wylądowali w szpitalu ze znikomą nadzieją na przeżycie. Na szczęście się udało, więc tu też byłabym ostrożna. Po trzecie Dawiś ma AZS i dla dzieciaków alergików ospa jest niesamowicie niebezpieczna i też zazwyczaj kończy się bardzo ciężki leczeniem szpitalnym, o powikłaniach nawet nie chce pisać. Więc dla nas decyzja o szczepionce przeciw ospie wydawała się rozsądna.
Na temat pneumokoków - nasza pediatrai nie tylko nasza jest za tym żeby szczepić. Argumentem najbardzije do mnie przemawiajacym jest to, ze jednak w krajach bogatych te szczepionki są refundowane, a to już musi mieć swoje uzasadnienie. Sąsiadka z innej klatki naszefo bloku pracuje w szpitalu z dzieciakami poszkodowanymi przez pneumokoki i chociaż jest to dla niej codzienność, cieżko jej to oglądać...
Nie żebyz zaraz chciała wszystko w Dawisia władowac. NIE! Ale najbardziej bym chciała móc wybierać szczepionki pojedyńcze - np oddzielnie świnkę, czy oddzielnie odrę, a nie aplikować tego wszystkiego naraz no i móc opóźnić niektóre szczepienia maksymalnie.
Ponadto wiecie co, spotkałam się też z artykułem, gdzie mówi się o przeprowadzonych badaniach na dzieciach szczepionych i nieszczepionych przeciwko danej chorobie celem zbadania przeciwciał i podobno w wielu przypadkach większą odporność miały dzieci nieszczepione. Zatem gdyby to dziecko było najważniejsze, a nie przemysł farmaceutyczny, to najpierw powinno się zalecać badania przeciwciał i dopiero później zapadać zalecenia co do szczepień...Ach...ale to z kategorii marzeń...
My narazie mamy zległego Infanrixa - może w przyszłym tyg zaszczepimy lub za 2.
Martalka, to dosyć długo odciągnęłaś szczepienie MMR. Ja jestem coraz bardziej skłonna zrobić tak samo przy szczepieniu Wiktorii, chociaż Dawiś dzieki Męża cioci pielęgniarce dostał MMR w wersji lepszej - tzn takiej bardziej oczyszczonej - ona jest również refundowana ale znacznie droższa i przywilej mają wcześniacy, alergicy i inne bardziej słabe dzieciaki.