Witam Kochane po troche długiej nieobecności :ico_buziaczki_big: Ledwo Was doczytałam..., ale wszystko mi się pomieszało, więc wybaczcie...napiszę wybiórczo.
Otóż czego nie da się zapomnieć:
Aniula,
Marta, ale emocji dostarczaice!
Aniulka, jutro będzie miała cięcie, dobrze zrozumiałam?
Martuś, Ty rzeczywiście masz troche czasu żeby ją przegonić - może w nocy będziecie się z Mężem miło godzić?
Dziewczyny, nie było mnie troche bo ostatnio strasznie brakuje mi czasu na wszystko, sporo rzeczy zwaliło się na głowę, a przede wszystkim niezłego stresu się najadłam, bo jak odsypiałam jedną z "cudownych" nocek po wychodzeniu trójek, mój kochany Synuś, cichutko otworzyl drzwi sypialni (Mąz nie słyszał), rozpędził się z przedpokoju i wskoczył mi prosto na brzuch (leżałam na wznak)
Mała zaczeła się wiercić jak nigdy, ja w szoku w pierwszym odruchu chwyciłam spod poduszki telefon i zadzwoniłam do gina. Kazał mi jechać na izbę przyjęć. Tam zmierzyli tętno, podłączyli pod ktg i wszystko wygladało na ok, ale chcieli mnie zostawić w szpitalu na obserwacji. Mojego gina akurat niestety nie było, ale ciągle wszystko z nim konsultowałam. Uparłam się też żeby mi zrobili ugs, bo gin powiedział że taki "uraz" może być groźny głownie dla łożyska, ale na szczęście żadnych objawów odklejania się nie miałam. Usg też potwierdziło że jest w porządku. Wypuścili mnie zatem do domu pod warunkiem, że przez kilka dni będę wyłącznie leżeć. Tak też zrobiłam, a że komp na łóżku, to zbyt duża pokusa dla Synka, więc prawie nie korzystałam. Później jak już na następnym badaniu wszytsko wyszło w porządku i mogłam wrócić do normalnego funkcjonowania, to chciałam nadrobić spacerki z Dawisiem, więc ciągle byliśmy poza domem. Dlatego mnie nie było, ale już jestem i mam nadzieję, że już do końca ciaży obejdzie się bez takich historii
Przepraszam, że nie napisze do każdej z Was z osobna, ale na prawdę nie bardzo już kumam co i jak