U mnie od rana pada i jeszcze większy dół mnie łapie
kłótnia z mężem niby zarzegnana odzywamy się do siebie ale i tak mi nerwy szarga - wiem że duża zasługa tego mojego nastroju to hormony ale on mi wcale nie pomaga swoim podejściem i nastawieniem
niby pomaga przy dzieciach ale wiadomo o wileu rzeczach nie myśli uspokajał mnie od początku ciąży że jakoś to będzie jakoś zarobi na troje dzieci jakoś nas utrzyma a na razie w połowie miesiąca okazuje się że już brakuje na bierzące sprawy. Czuje się bezradna jak nie byłam w ciąży to dorabiałam ale odkąd leże w łóżku to czuje taką bezsilność i złość, szkoda gadać...
Czuje się dobrze synuś wierci się i kopie - wymyślił sobie super zabawe w obracanie mnie z boku na bok tzn. jak leże na lewym boku to zaczyna mnie mega kopać w lewy bok jak przewróce się na prawy to zaczyna walić kopniaczki na prawo
Wprzyszłym tygodniu idę na badania krwi a za dwa mam iść na podanie sterydów mam nadzieje że jeszcze nie czas na poród ale dobrze że mnie gin zabezpiecza
no i na przyszłej wizycie mam mieć pobierany posiew tak dla pewności. Przy Idzie miałam czysty posiew ale szpital w epikryzie przy wypisie wpisał że poród był wynikiem zakażenia - ale szukali asekuracji bo wiedzieli że przez dwie doby olali sprawę
czekam aż dojde choćby do 32 tygodnia wtedy to już będe czuła się bezpieczniej i będe spokojniejsza o moje maleństwo. Teraz to mam takie myśli w tej głowie że szkoda gadać - a czas wlecze się jak ślimak...