: 09 wrz 2011, 19:29
Każda kobieta ma inny charakter i trzeba po prostu wyczuć co można powiedzieć i czy w ogóle się odzywać czy tylko słuchać, ja gdy miałam niespełna 18 lat tez poroniłam (prawdopodobnie) piszę prawdopodobnie bo to nie było potwierdzone przez lekarza , kilkanaście godzin męczyłam się z bólami i wyszło ze mnie coś co przypominało wątrobę wielkości dłoni (nie licząc palców) - pamiętam tamten dzień jak przez mgłę.. nie jestem pewna na 100 % czy to było poronienie ale chyba tak - tak powiedziała moja mama, ja do lekarza dopiero poszłam po dwóch dniach i wtedy po badaniu lekarz powiedział, że jeśli to było poronienie to wszystko ładnie się oczyściło samo i nie trzeba robić łyżeczkowania.
dopiero wtedy dotarło do mnie, ze prawdopodobnie byłam w ciąży , moja mama ze mną wtedy była i ze mna rozmawiała nawet powiedziała mi, że "moze to i lepiej..."
ja ogólnie byłam tak otłumaniona , że nie umiałam myśleć, sama nie wiem co czułam.. chyba tylko pustkę , teraz na pewno na takie słowa zareagowałabym inaczej, pewnie bym się zbuntowała, zresztą mojego syna mogłam stracić aż trzy razy podczas całej ciązy.
ja wiem , że gdyby moje dziecko umarło i ktoś by mi powiedział, że zrobię sobie następne to szczeliłabym tej osobie w łeb ale ja nie powiedziałam takich słów do mojej kumpeli w takim kontekście , że zrobi sobie następne tylko, u niej sytuacja była zupełnie inna. ona nie straciła zdrowego dziecka które miało szanse zyć, cieszyć się bawić , biegać , skakać itp.. ona straciła bardzo chore dziecko i wiedziała o tym , sama mówiła, że z jednej strony cierpi bo umarło jej maleństwo a z drogiej strony nie mogłaby patrzeć na cierpienie swojego dziecka gdyby się urodziło i gdyby miało pożyć tylko kilka dni i dopiero wtedy je stracić...
każda sytuacja jest inna.. ja jej powiedziałam, że maluszek odszedł i na pewno ona bardzo cierpi z tego powodu ale przyjdzie taki dzień , że będzie jeszcze trzymała swojego skarba na rękach , że na pewno się doczeka. ( to było powiedziane w kontekście takim , że ona się obawiała, że po stracie tego maluszka już w ciąże nie zajdzie, no i rzeczywiście do dnia dzisiejszego dzieci nie ma i ma problemy z zajściem w ciąże)
piszę o tym aby nikt nie myślał, że ja nie wiem o czym piszęm że odezwala się taka co ma dwoje dzieci i myśli, że świeci mądrością na temat straty maluszka..... każda kobieta inaczej przechodzi stratę dziecka, każda z innego powodu, każda cierpi inaczej i kazda potrzebuje indywidualnego podejścia do niej w zależności od jej potrzeb emocjonalnych , od tego jaki ma charakter i jak radzi sobie , co sama o tym myśli i to czy można pocieszać słowami takimi jak moje były skierowane do mojej kumpeli jest bardzo indywidualna sprawą
dopiero wtedy dotarło do mnie, ze prawdopodobnie byłam w ciąży , moja mama ze mną wtedy była i ze mna rozmawiała nawet powiedziała mi, że "moze to i lepiej..."
ja ogólnie byłam tak otłumaniona , że nie umiałam myśleć, sama nie wiem co czułam.. chyba tylko pustkę , teraz na pewno na takie słowa zareagowałabym inaczej, pewnie bym się zbuntowała, zresztą mojego syna mogłam stracić aż trzy razy podczas całej ciązy.
ja wiem , że gdyby moje dziecko umarło i ktoś by mi powiedział, że zrobię sobie następne to szczeliłabym tej osobie w łeb ale ja nie powiedziałam takich słów do mojej kumpeli w takim kontekście , że zrobi sobie następne tylko, u niej sytuacja była zupełnie inna. ona nie straciła zdrowego dziecka które miało szanse zyć, cieszyć się bawić , biegać , skakać itp.. ona straciła bardzo chore dziecko i wiedziała o tym , sama mówiła, że z jednej strony cierpi bo umarło jej maleństwo a z drogiej strony nie mogłaby patrzeć na cierpienie swojego dziecka gdyby się urodziło i gdyby miało pożyć tylko kilka dni i dopiero wtedy je stracić...
każda sytuacja jest inna.. ja jej powiedziałam, że maluszek odszedł i na pewno ona bardzo cierpi z tego powodu ale przyjdzie taki dzień , że będzie jeszcze trzymała swojego skarba na rękach , że na pewno się doczeka. ( to było powiedziane w kontekście takim , że ona się obawiała, że po stracie tego maluszka już w ciąże nie zajdzie, no i rzeczywiście do dnia dzisiejszego dzieci nie ma i ma problemy z zajściem w ciąże)
piszę o tym aby nikt nie myślał, że ja nie wiem o czym piszęm że odezwala się taka co ma dwoje dzieci i myśli, że świeci mądrością na temat straty maluszka..... każda kobieta inaczej przechodzi stratę dziecka, każda z innego powodu, każda cierpi inaczej i kazda potrzebuje indywidualnego podejścia do niej w zależności od jej potrzeb emocjonalnych , od tego jaki ma charakter i jak radzi sobie , co sama o tym myśli i to czy można pocieszać słowami takimi jak moje były skierowane do mojej kumpeli jest bardzo indywidualna sprawą