No i musimy sobie jakos radzic....
U mnie jest na tyle dziwnie ze "tatus" tak jakby jest ...codziennie nasz odwiedza...ale co chwile sie z nim kluce..zreszta to dluuuga historia jest ....a tak w skrocie to pozanlismy sie ponad 4 lata temu...ten zwiazek byl burzliwy choc przez pierwszy rok panowala sielanka....ale jak pozniej odkrylam co robi za moimi plecami (czytajac potajemnie jego smsy i archiwa na gg
...wiem ze tak nie mozna..no ale...
) gadal z jakimis laskami poprostu...takie bzdury to moze byly ale mnie to ranilo...i od tego czasu co chwile sie rozchodzilismy i wracalismy....rok temu wyjechalam na 3miesiace do Wloch...jak odjezdzalam to plakalam,niechcialam go zostawic...tymbardziej ze on mowil straszne rzeczy,ze niewiem co bedzie jak wroce... Te 3miesiace wspominam jako koszmar...plakalam,ciagla niepewnosc...mielismy kontakt przez neta i pisal nie za wesole maile...jak pytalam czy mnie kocha to nie odpowiadal..albo jakies wymijajace odpowiedzi...wtedy bardzo mocno mnie zranil....no ale wkoncu wrocilam..przyjechal nawet po mnie na dworzec,kupil kwiaty..myslalam ze bedzie ok..ale nie bylo...zostawil mnie...a ja go blagalam codziennie aby wrocil... Zaraz potem na dniach zdechl moj ukochany pies ktorym to on sie opiekowal jak mnie nie bylo,tego tez dnia stracilam prace a poprzedniego mialam okropny dzien i nie moglam nocowac w domu...Te zdarzenie mnie zabily,zalamalam sie...ale jak razem oplakowalismy tego psa..to jakos wrocil...cieszyalm sie...kupilismy nowego psa i zaraz potem zaszlam w ciaze...Wtedy mnie zostawil,moze nie formalnie ale olal mnie,nie odwiedzal tak czesto jak przedtem..byl dzien ze lezalam sama w domu,ryczalam i niemialam sily wstac po szklanke wody(poczatki ciazy byly dla mnie okropne)..
Zaczelam wchodzic na czaty rozne bo nie mialam z kim pogadac...poznalam takiego jednego,czesto gadalismy..wkoncu sie z nim spotkalam,oczywiscie wiedzial o moich problemach,ciazy..i bylo to spotkanie na stopniu kolezenskim,nic wiecej,poprostu pogadac... ale fakt faktem zrobilam to za plecami mojego K. choc dla mnie ten zwiazek juz nie istnial wtedy...a nastepnego dnia chyba zostawil mnie formalnie...
Wiec spotkalam sie jeszcze z tamtym jakos 2 razy..za ostatnim razem spotkalam mojego K....podszedl zrobil mi awanture...a mi bylo wstyd
zaraz pojechal do mojej matki co ja wyrabiam...ze z jego dzieckiem spotykam sie z kims.. byla wojna...
Wkoncu sie jakos zeszlismy...jednak caly czas od tamtego czasu jest okropnie..on mi wypomina ze gadalam z jakimis typami na gg i ze go "zdradzilam" ja mu wypominam jego wyczyny...i tak w kolko...klocimy sie...raz sie godzimy.potem znowu to samo...
Ja mam tego doscyc...szzerze mowiac to chcialabym o nim zapoomniec,odkochac sie...bo to chora sytyacja...niby jest ale tak naprawde go niema...
Ehhh mialo byc w skrocie a ja sie rozpisalam
no ale i tak to wielki skrot jest ;p