21 sty 2011, 01:09
z mężem mamy ustalone pewne granice jak zdrada - jeżeli któreś sie jej dopuści to nie ma zlituj się, przynajmniej ja bym nie umiała już wybaczyć, mój mąż raczej tak, wybaczył by mi, ale ogólnie uważam, że w życiu popełnia się tego typu błędy czasem pod wpływem impulsu, coś się robi a później dopiero żałuje i jeżeli mój maż dopuściłby się zdrady (jednorazowy wyskok) i na prawdę mnie kochał to nie chciałabym o tym wiedzieć, dlatego, że po pierwsze uważam to za tchurzostwo, że zwalił by ten ciężar na mnie wiedząc, że będzie mi ciężko udźwignąć taką informację a po drugie dlatego, że wie że nie byłoby już jak dawniej, jakbym ja coś zrobiła cóż szybko było by po mnie widać, ja nie umiem kłamać mogę nie mówić prawdy ale wyrzuty sumienia nie pozwoliły by mi normalnie funkcjonować jako żona.
Kiedyś byłam w związku gdzie g=facet mnie zdradzał i obwiniał mnie za to, a ja słaba psychicznie więc uważałam, że ma rację ale przejrzałam na oczy i nie było o czym gadać, powiedziałam koniec i tyle nie było już tłumaczeń, w innym związku, który był bardzo bardzo ważny, też mieliśmy momenty słabe, była zdrada, były rozstania i powroty ale po kilku latach takich zrywań i powrotów stwierdziliśmy, że co z tego że się kochamy, jak nie umiemy życ ze sobą, na stopie przyjacielskiej zawsze się dogadywaliśmy - serio nawet nie będąc ze sobą rozmawialismy o partnerach jakich w danej chwili mieliśmy, ale zawsze kończyło się tak, że wiecznie mieliśmy nadzieję, że tym razem nam się uda, było tak długo, nawet już mysleliśmy o dziecku, że może to nas połączy i nawet już myśleliśmy że dzidzi będzie i staneliśmy przeciwnością oko w oko, bo wtedy wszyscy byli przeciwni naszemu związkowi.... eh dzidzi ie było i chyba dobrze, ale i tak miło się wzajemnie wspominamy bo po dziś mamy ze soba kontakt - jak to mówimy kochamy wspomnienia o sobie