Wiecie ja jestem straszną choleryczką. Jak już coś mi leży na sercu to walę prosto z mostu i do bólu jestem szczera. A mój mąż nauczony z domu gnieść wszystko w sobie Szlak człowieka trafia. A po śmierci swojego brata to już w ogóle potrafi zamykać się w sobie.
aga0406 pisze:Witajcie moje drogie
A mi znów ciężko....Ja w dalszym ciągu próbuje jakoś dotrzeć do mojego męża ale słabo mi to wychodzi.... Czasem są fajne dni i nawet się uśmiecham, ale więcej tych dni złych nade mną wisi. Ciągle tylko praca i dzieci, praca i dzieci... A mój mąż i tak tego nie docenia....
Nie ma go całymi dniami. Wiem, że taką ma pracę,ale jak chce to potrafi wszystko tak poukładać w pracy żeby mieć dla nas czas (baaaardzo rzadko). Nie mam czasu z nim nawet porozmawiać a rozmowami przez telefon po prostu rzygam (sorry)
Wiecie ja jestem straszną choleryczką. Jak już coś mi leży na sercu to walę prosto z mostu i do bólu jestem szczera. A mój mąż nauczony z domu gnieść wszystko w sobie Szlak człowieka trafia
Nie mam już pomysłu jak do niego dotrzeć
Dora1 pisze:I tłumacze ,że juz nie chodzi o mnie tylko o tą nasza dwójke ,niech się nimi zajmie ,wyjdzie ,bo nawet one maja juz czasami i mnie dosyć,potrzebuja go ,potrzebuja ojca A po nim to spływa jak po kaczce woda I naprawde czasami mam ochote wziąść pasa ,przerzucic przez kolano i stłuc na kwasne jabłko,może to by pomogło
Użytkownicy przeglądający to forum: marccik i 1 gość