hejo, witam juz z domku..
my sie pochorowalismy
ja i Jasperek..
dzisiaj bylam u lekarza i oboje mamy przepisane antybiotyki.. ja ledwo zyje, Jasperek wyglada troche lepiej, ale bardzo kaszle i ma goraczke... to sie doprawilismy
z A. sie nie dogadujemy, ale nie w sensie klotni... ja nie moge mowic (mam cos z krtania), A. z kolei cos sie stalo z uszami, bo ostatnio troche latal samolotami i chyba mu sie zatkaly
ciagle mi mowi "mow glosniej, bo nie slysze", a ja mu szeptem, ze nie moge, bo chyba mi gardlo rozerwie... no i sobie milczymy
tzn. ja i tak wczoraj caly wieczor spedzilam z ksiazka o wampirach
chcialam pogadac, ale bylo to zbyt bolesne.
relacje zdam Wam jutro, bo czekam az sie aparat naladuje, zgram wtedy zdjecia - chociaz nie bedzie ich duzo, bo jakos tylko moj tata sie do tego palil, a on czesciej byl w pracy niz w domu.. tak wiec bedzie tylko kilka (moze nascie)
co do zdjec z wesela, to nie mam... musze sie skontaktowac z panna mloda,bo mieli fotografa, ktory cykal zdjecia, ale jeszcze do mnie nie dotarly
doczytalam Was... wiec tak:
Jagna30, bardzo mi przykro z powodu kryzysu z K., poniekad rozumiem, co mozesz czuc, bo my tez kilka razy stawialismy sytuacje na ostrzu noza i prawie sie wyprowadzalismy (tzn. ja sie chcialam stad wyprowadzic, a A. raz sie wkurzyl, jak byl w Polsce, spakowal sie, wsiadl do pociagu i gdzies pojechal... oczywiscie nie mial pojecia gdzie jedzie, bo na dworcu nikt nie mowil po angielsku.. dojechal na Zaleze do Katowic - dzielnica zuli i ogolnie bida, poza tym bylo -15C.. 4 godziny pozniej zadzwonil, czy moze wrocic, bo mu nonono odmarzla
)
dobrze, ze juz u Was lepiej... dobrze zrobilas, ze postawilas sprawe na swoim, niech wie, ze nalezy Ci sie szacunek i niech sobie to zapamieta!!!
margarita83, kurcze u Ciebie tez kryzysowo?? oj te chlopy.. w Twoim przypadku, to jak w moim.. facet cale zycie sam mieszkal, a tu w jednej chwili obowiazki, rodzina itd... moze go to przerasta? ja wiem, ze mojego A. czasami tak, zreszta mnie tez czasami tez
tak to jest, jak sie zostaje "rodzicem i malzonkiem ekspresowym" - nie ma czasu sie nawet przygotowac..
ja nie potrafie tolerowac niektorych zachowan A. i dlatego czesto drzemy koty - czasami jednak watpie, czy on sie zmieni.. czy tak do konca zycia bedziemy walczyc o swoje.. w sumie glupota, latwiej byloby przymknac oko na to i owo.. ale jestemy Uparte Marty i chyba tak nie potrafimy
Gie, ladna akcje Pan Ci odwalil z tymi drzwiami...
musial sie niezle wpienic..
co do Zuzki, to rzeczywiscie troche malo wazy... tez bym poszla do innego lekarza, no i te badania krwi, czy nie ma anemii..
Jasper pewnie bedzie juz dobijal do 11 kg... nawet teraz podczas choroby ma apetyt
moja mama tez go troche podtuczyla w Polsce.. normalnie jada 4-5 razy dziennie, a tam to chyba z 8 razy na dzien cos mielil...
zostal tez tak wynoszony, ze teraz ciagle wisi mi na nogawce i rece wyciaga
moglabym byc zla na mame, ze tak mi go rozpiescila, ale nie moge... widzi go 2 razy do roku, to ma prawo.. zreszta widzialam, jak jej sie to podobalo, pod koniec, to Jasper juz tylko do niej lecial,nawet do mnie nie bardzo sie garnal
aa chyba pytalyscie o lot samolotem - bylo lepiej teraz w drodze powrotnej - chyba dlatego, ze Jasper oslabiony choroba nie mial tyle energii... takze jakos przezylismy
[ Dodano: 2009-10-14, 17:26 ]
aha! STO LAT DLA NINY
i gratulacje takiej odwaznej cory, super sobie w zlobku radzi!!