no jestem.......
widzę, że tu dziś spotkanko było!
i że o kupach rozprawiacie...no nie wiem
Glizdunia, ale może pomysł
Jagódki jest warty wypróbowania???
moja robi na kibeleki papa potem sikom i kupie...

Chyba, żę jej odwali jak dziś, schowa się, zrobi w pampa a potem histeria!
Doris no wiesz, może racja...ale jak mam się stąd wyrwać? nie mam nic...oprócz długów. Poza tym, nie wiem ile byśmy sami wytrzymali...chyba nie za długo...
Kamizela śliczne kartki!!! ja się wczoraj ocknęłam, że to dzień babciowo-dziadkowy nadchodzi...i wywołałam po prostu Hani duże zdjęcie w antyramę i już. A jeszcze robimy z bratem zrzutę i kubki dla dziadków z wnuczek zdjęciami, więc załatwione...
ale teraz przepłaczę całą noc.........bo nie mam siły, poddaję się! J teraz se wymyślił, że wyjedzie na rok zarobić! tak nonono...gdzie? i co potem? kto go zatrudni?debil jeden.......a cały zeszły rok prosiłam...i olał to. No więc co? ja rezygnuję z remontu, z tych pieprzonych pieniędzy, będę żyć jak w kotle i męczyć się dalej...na prawdę chyba zaczynam wpadać coraz niżej, bo wiecie co, mi się już nic nie chce....zgniję w tym gównianym domu........muszę sobie znaleźć jakąś pracę, bo czuję, że dalej tak nie ujadę. Czuję się jak pasożyt........który tylko obciąża budżet domowy...a tak na prawdę to czuję żal do J.......bo to on powinien ruszyć głową i dupą! jego kuzyn potrafi utrzymać sam 4osobową rodzinę, kupili mieszkanie i sami żyją! on pracuje, dorabia i mają...a mój mąż? kupuje sobie nową telewizję...

a ja muszę się stresować i wymyślać rozwiązania....
więc idę sobie popłakać podczas prysznica i podrzeć moje kartki z projektami remontu...i w ogóle to mam ochotę go zostawić w jasną cholerę!!! czuję się jak dzieciak, który się bawi w dom...zresztą bez powodzenia........