Awatar użytkownika
mama2013
Towarzyska dusza
Towarzyska dusza
Posty: 37
Rejestracja: 06 lip 2013, 09:53

Re: opis porodu

07 lip 2013, 10:44

To może opiszę swój poród. :)
We wtorek 18.06 wylądowałam w szpitalu bo nie czułam ruchów małego. Tam sie okazało, że moja szyjka jest zgładzona, a rozwarcie na 2 cm. W środę położna, która robiła mi KTG pytała się czemu mnie trzymają w szpitalu, więc byłam nastawiona, że wyjdę. W czwartek ordynator postanowił mnie zbadać. Nic się nie zmieniło i powiedział, że zostanę tu już do porodu bo na dniach urodzę. W ten sam dzień od godz 18 zaczął mnie strasznie boleć krzyż. Poszłam na KTG, ale skurczy nie było, a ból był straszny. Położna kazała wrócić za pół godziny i wziąć prysznic. Po prysznicu zaczął mnie już boleć brzuch i krzyż, a skurcze nie wielkie. Bylo jakoś przed 24. Położna sprawdziła rozwarcie (nie zmieniło się) i wtedy pękł mi pęcherz płodowy i zaczęły wody sączyć. Kazała mi iść po ręcznik i wode i wrócić. To ja dzwonie do męża, że ma przyjeżdżać bo rodzę. O 24 zaczęły się lekkie skurcze. Położna sprawdziła rozwarcie i 5 cm ! Siedziałam na piłce, parę razy zwymiotowałam. Później kazała mi iść pod prysznic. Siedziałam tam pół godziny, ale to była ulga dla mojego ciała. Wróciłam na salę i stwierdziłam, że się położę. W między czasie przeszłam kryzys 7 cm i krzyczałam, że nie urodzę tego dziecka i że chcę cesarkę. Mąż mnie wspierał, zagadywał mnie, żebym nie myślała o tym. Dzielnie znosił moje ściskania ręki. Leżałam, a między skurczami sobie zasypiałam. To był najlepszy czas jak mogłam tak odpocząć. Położna sprawdziła rozwarcie i jest .. 10 CM !! Kazała mi się iść wysikać bo miałam pełny pęcherz, ale wiele tego nie poleciało :D wróciłam i kazała mi przeć, a ja nie miałam w ogóle skurczy partych ;/ wtedy kolejne załamanie, że nie wypchnę dziecka. O 3.30 dostałam kroplówkę, skurcze się zaczęły i od razu inne myślenie. Jeszcze wyrwałam przy skurczu wenflon i podobno było dużo krwi. :D Oczywiście bez nacięcia się nie obeszło. O godz 4 dnia 21.06 mój synuś był już z nami.
Jak tak teraz myślę to mój poród nie był ciężki. Gorzej przechodzę połóg. Gdyby męża nie było ze mną to bym chyba do dzisiaj rodziła. Jestem mu strasznie wdzięczna, że tam był i znosił moje głupie gadanie. Jak sobie pomyśle co gadałam to, aż mi wstyd :D
Bóle krzyżowe - straszne .. miałam wrażenie, że mnie rozerwie. Brzuch potem w ogóle mnie nie bolał.
To tyle. ;)

moni26
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 5989
Rejestracja: 09 mar 2007, 11:55

Re: opis porodu

07 lip 2013, 16:17

:ico_brawa_01: :ico_brawa_01:

Awatar użytkownika
iw_rybka
Wodzu
Wodzu
Posty: 17728
Rejestracja: 07 mar 2007, 18:40

Re: opis porodu

11 lip 2013, 16:34

faktycznie szybko w miare ci poszlo :-) super!

sylwiszka1si
Noworodek Forumowy
Noworodek Forumowy
Posty: 2
Rejestracja: 12 lip 2013, 17:27

przegapić własny poród

17 lip 2013, 20:48

Witam wszystkie przyszłe mamy.
Postanowiłam opisać swoją historię porodu, aby uświadomić wszystkie przyszłe mamy, że lepiej iść sto razy z najmniejsza błahostką do lekarza niż raz jeden zbagatelizować sprawę.
Do porodu zostały 2 tygodnie. dzień jak co dzień, brzuch niby wysoko- przynajmniej ja nie zaobserwowałam zmiany, paląca zgaga, ból kręgosłupa, jak zwykle zero skurczów przepowiadających, których nie miałam ani raz, 5 dni wcześniej wypadł mi czop śluzowy- lekarka mówiła że w takim razie do 2 tygodni urodzę. Około 11 poczułam coś wilgotnego, ale pomyślałam, że to śluz który się zwiększył w ostatnim czasie - dosłownie kilka kropli, na wszelki wypadek zadzwoniłam na porodówkę czy możliwe że wody się sączą, położna stwierdziła, że przy pierwszym dziecku to na pewno nie, że by chlusnęło i było chociaż z pól szklanki. O 13 znów uczucie, że"leci" coś wilgotnego- znów dzwonię położna mówi, że w ostatnich dniach i tygodniach ciąży zwiększa się ilość śluzu, żebym się nie martwiła, o 15 znów to samo uczucie nie wytrzymałam, miałam dziwny niepokój- może intuicja- pojechałam do szpitala. Opisuje sytuacje lekarce, patrzy na mnie jak na kosmitę i pyta czy potrzebowałam podpaski na te niby wody- mówię że nawet wkładka jest sucha....no leciutko tylko wilgna... Głupio mi się zrobiło, że jestem przewrażliwiona i w ogóle, ale lekarka wzięła mnie na badanie, sprawdziła "śluz" specjalnym papierkiem, zrobiła gigant oczy mówi że to wody....biegiem na usg sprawdzić ile wód zostało, potem ktg i pobieranie krwi i najdłuższa w życiu godzina w oczekiwaniu na wynik czy nie doszło do zakażenia wewnątrzmacicznego co jest równoznaczne z sepsą a wiadomo co to oznacza dla takiego maleństwa.... Na szczęście nie doszło do zakażenia, ale i tak musieliśmy dostać antybiotyk, lekarka była w szoku ze postanowiłam przyjechać do szpitala z niby taka błahostką, chyba nie muszę pisać co by się stało gdybym nie przyjechała. Po otrzymaniu wyników podjęto decyzję, że trzeba mi podać oksytocynę, żeby wywołać poród. Poszliśmy z mężem na porodówkę i.... zajadaliśmy pomarańcze- wiedziałam że karmiąca mama nie może cytrusów więc chciałam się najeść na zapas i rozwiązywaliśmy sudoku żeby zabić czas. Godzina 20- minęła godzina od podania oksytocyny, skurczów brak, postęp porodu 0. Godzina 22 pojawiły się skurcze, jest to dyskomfort- ale w sudoku nadal można grać, 23- mąż mnie masuje i trochę gramy, choć już nie jest za fajnie, skurcze nieprzyjemne postęp porodu 0. Północ leżakujemy, choć nie jest to za wygodne, bo masa kabli do mnie podpięta, skurcze silne, nawet boli, rozwarcie 1 cm. 1 w nocy- lekarze podjęli decyzje, że nie ma sensu mnie męczyć, odłączają oksytocynę odprawiają męża do domu. Rano ma być powtórka a jak nie to w południe cesarka. Idę leżeć na patologię. Zamykam oczy wydaje mi się że usnęłam ale patrzę na zegarek minęłą minuta...."obudził" mnie silny skurcz, "przysypiam" ponownie tym razem na 2 minuty, bo znów skurcz, leże tak sobie godzinę i i się męczę, staram się nie wiercić żeby nie obudzić innych pań, boli bardzo, ale przecież mówili że zaraz to się uspokoi że ból dopiero przyjdzie...o 2 badanie ginekologiczne, skurcze co 2, 1 minuta rozwarcie 1 cm...lekarka mówi że jeszcze daleka droga.Wracam na łóżko, myślę że nie potrzebnie zjadłam pomarańcze, lecę do łazienki wymiotuję, wracam jest 2:15 siadam na łózku i zalewam je wodami- faktycznie takie to uczucie jakby pękł balonik- wkurzało mnie takie określenie, myślałam jak to można do tego porównać a to jednak dobre porównanie, znów wymioty, skurcze co minutę, ból nieziemski ale myślę, do pordu to daaaleka droga nie mogę przesadzać, choć płakać mi się chce, ale latam dalej do łazienki, 2:40 zaczęły się drgawki, więc najpierw skurcz wymioty drgawki i od nowa skurcz już nie wstaje nie dam rady, jest koło mnie położna robi ktg, 3:00 przyszła po mnie lekarka by iść na badanie jakoś wlekę się korytarzem choć nie bardzo kojarzę czy idę czy frunę, drgawki i wymioty ustały, lekarka mnie bada i aż piszczy woła szybko wózek bo ja rodzę..teraz już zaraz!!!!. biegniemy na porodówkę ja wołam że nie urodzę bez męża, położna mówi że i tak nie zdąrzy ale pozwala mi zadzwonić między skurczami, jedzie, ja czekam.. boli nieziemsko, mega, nie krzyczę tylko powtarzam że nie wytrzymam że tak okropnie boli- nie dostałam żadnego znieczulenia, bo przecież miałam rano rodzić...mąż wbiega i zaczynają się skurcze parte- kojarze je jako ulgę inny rodzaj bólu- 4:10 i jest nasz Michaś.
uff ale się rozpisałam
Byłam na szkole rodzenia, na konferencjach dla kobiet w ciąży, miałam wykute wszystkie techniki łagodzenia bólu, zdecydowana byłam na znieczulenie zewnątrzoponowe, a nie skorzystałam zupełnie z niczego, bo nie zdąrzyłam ,bo nie wiedziałam że rodzę

moni26
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 5989
Rejestracja: 09 mar 2007, 11:55

Re: opis porodu

17 lip 2013, 21:57

sylwiszka1si najważniejsze że wszytko dobrze się skończyło. I masz rację matczyna intuicja jest najważniejsza

szkieletorek
Trzy tysiące lat minęło...
Posty: 3423
Rejestracja: 25 maja 2011, 11:57

Re: przegapić własny poród

18 lip 2013, 09:35

zadzwoniłam na porodówkę czy możliwe że wody się sączą, położna stwierdziła, że przy pierwszym dziecku to na pewno nie, że by chlusnęło i było chociaż z pól szklanki
Guzik prawda.
Mnie nie chlusnęło nic tylko sie jak tobie leciutko leciutko sączyło.Ale podpaska też nie była mokra tylko wkładka lekko wilgna.
Na szczęście nie doszło do zakażenia, ale i tak musieliśmy dostać antybiotyk
Też miałam antybiotyk bo wody się chwile sączyły/Ale mnie mówili że jeśli się sączą od jakiegoś czasu to zawsze daja bo dziecko już nie jest przez wody płodowe chronione .

No to akcja szybko się rozegrała ,ale nie rozumiem jak lekarz badał i raz rozwarcie 1 cm a za moment już pełne.
Ale najważniejsze ze wszystko się dobrze skończyło

sylwiszka1si
Noworodek Forumowy
Noworodek Forumowy
Posty: 2
Rejestracja: 12 lip 2013, 17:27

Re: przegapić łasny poród

18 lip 2013, 11:06

Tak, najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło.
Co do postępu porodu, to właśnie to jest zadziwiające, że cały czas było 1 cm a od 2 do 3 w nocy zrobiło się 8cm!!! Później lekarze ekspresówka na mnie wołali i zgodnie twierdzili, że z medycznego punktu widzenia jest to nie możliwe...

monikaA88
Umiem skakać na skakance po całym forum
Umiem skakać na skakance po całym forum
Posty: 992
Rejestracja: 17 wrz 2012, 13:48

Re: opis porodu

23 sie 2013, 08:17

to i ja opisze swoj porod choc to bylo 4 mies prawie ze temu to cos tam jeszcze pamietam choc wiele rzeczy juz zapomnialam bo u mnie wszystko szybko sie dzialo z zaskoczenia.

Otoz dzien wczesniej obchodzilam urodziny i wszyscy na imprezie mowili mi ze pewnie na dniach gdzies urodze a do terminu porodu byl jeszcze tydz. i ja z nastawieniem ze przy 1 dziecku urodze po terminie smialam sie z tego ze wszyscy czekaja na moj porod :ico_oczko:

na drugi dzien rano poczulam cos mokrego obudzilam sie bo myslalam ze sie posikalam moze a tu zerwalam sie z lozka gdzies po godzinie 6 bo balam ze zeby nie zalac lozka a tu mi wody zaczely sie saczyc i to dosc bardzo. szybko obudzilam meza krzyczac jedziemy na porodowke bo mi wody odchodza. dobrze ze mialam duzo wczesniej juz spakowana torbe to tylko szybko wskoczylam po prysznic ubralam sie zlapalam torbe w reke i pojechalismy z mezem do szpitala. w szpitalu bylam o 7 rano. na parkingu przed szpitalem znowu mi chlusnely wody i cale spodnie mialam mokre (dobrze ze byly one czarne to nie bylo widac plamy) szybko wbieglam na izbe przyjec i tam juz sie mna polozne zajely. po przyjeciu mnie na izbie przyjec poszlam na oddzial gdzie tam znowu papierki jakies musiala polozna wypisac i troche zeszlo. lekarz mnie zbadal o 7:20 mialam rozwarcie na jeden palec i zero skurczy i boli maz na chwile pojechal do domu bo polozne mowily ze z tym badaniem i wypelnianiem papierow jakis troche zejdzie wiec niech sobie zalatwi co ma zalatwic i moze spowrotem do mnie przyjechac bo same stwierdzily ze teraz nie urodze tylko za jakis czas. dopiero kolo poludnia sie zaczelo rozkrecac ze skurczami najpierw co 12 min potem co 10 i tak doszlo co 5 min.no i rozwarcie sie robilo coraz wieksze najpierw na 3 palce potem na 4. caly czas mi sie saczyly te wody juz potem to nawt z krwia i tez latalam czesto do wc bo mnie czyscilo :ico_noniewiem: musialam czesto zmieniac podklad porodowy bo wody tak ze mnie lecialy ze cale majtki non stop byly mokre. balam sie ze w koncu lozko zaleje ale polozna smiala sie ze nawet jakbym zalala to sie nic nie dzieje.dopiero gdzies blizej wieczora juz mnie tak wzieli w obroty ze bylo na mala piesc rozwarcie i czeste bolesne skurcze.miedzy czasie jeszcze mialam robione ktg ktorego mi nie pokazywali ani nie mowili jak wychodzi. jak mnie wzieli na sale porodowa to zeby przyspieszyc bo sie juz meczylam podpieli mi kroplowke. jeszcze pamietam jak mi malego wstawiali w kanal bo jakos nie chcial sie za bardzo ustawic i to tez ojjjj bardzo bolalo :ico_noniewiem: ale w koncu o 18:40 po kilku tylko parciach zrobil PLUM do mamusi i tatusia :-) nie nacinali mnie ale sama popekalam i musial mnie lekarz potem troche pozszywac. oczywiscie zrobil sie potem obrzek :ico_sorki: ale po dwoch dobach zszedl dzieki okladom ktore mi robila polozna kwasna woda w zelu.Moj synek wazyl 3250 g 54 cm dostal 10 punktow. najbardziej bolesne to byly dla mnie te skurcze ktore co minute narastaly juz potem. boli krzyzowych nie mialam to choc tyle dobrze.
porod jaki byl taki byl ale jakos nie wspominam go zle. :-)

monikaA88
Umiem skakać na skakance po całym forum
Umiem skakać na skakance po całym forum
Posty: 992
Rejestracja: 17 wrz 2012, 13:48

Re: opis porodu

23 sie 2013, 08:19

zapomnialam dodac najwazniejsze jeszcze ze jak maz do mnie przyjechal to byl przy calym porodzie. odkad dali mnie juz na sale porodowa stal kolo mojego lozka trzymal mnie za reke wachlowal jakas teczka bo mialam napady goraca, przecieral czolo gazikiem mokrym i caly czas powtarzal o oddychaniu zebym oddychala. a jak juz sie synek urodzil to przecinal pepowine :-) lekarz jak mnie zszywal to tez patrzyl ( hehe smialam sie ze patrzyl czy czasem mnie calkiem nie zaszyje :-P )

moni26
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 5989
Rejestracja: 09 mar 2007, 11:55

Re: opis porodu

23 sie 2013, 21:32

( hehe smialam sie ze patrzyl czy czasem mnie calkiem nie zaszyje :-P )
:-D :-D :-D

Wróć do „Ciąża, czyli nasze 9 miesięcy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot], Google Adsense [Bot] i 1 gość