oba moje bable spia wiec co nieco napisze.
kiedy dotarlam do szpitala na inflancka w warszawie skurcze mi minely, ktore trwaly cala noc - jak reka odjol.
szpital rzeczywiscie nie odsyla rodzacych do innych szpitali, od razu wzieto mnie na sale przedporodowa, tak robili kontrole skurzy ktore raz sie pojawialy raz nie. wcale sie nie denerwowalam ,bo pamietam porod pierwszej corki, ktory byl ksiazkowy i lekki.
na rodzenie nie bylo szans. o 22:00 przeniesiono mnie na ginekologie z powodu braku skurczy i rozwarcia. bardzo sie rozczarowalam do tego stopnia ze zaczelam plakac, z nerw az mi gardlo sciskalo. bardzo tesknilam za moja 2 letnia corka ktorej niewidzialam 2 tygodnie.
z moimi skurczami bylo bardzo smiesznie od dwuch tygodni pojawialy sie co druga noc w roznych odstepach. wedlog tego smiesznego " grafiku" skurczy kolejne skurcze mialy sie pojawic z soboty na niedziele. i rzeczywiscie . jeszcze przed obchodem lekarzy cos tam zaczelam czuc. nie wzielam sobie tego do serca.
punkt 3:00 zachcialo mi sie sikac. kiedy sie podnioslam chlusnelo ze mnie jak z kranu. odeszly mi wody. poszlam do dyzurki. z tamtad kazano mi isc do lekarzy ginekologow, caly czas sie ze mnie lalo. w gabinecie pani doktor z pretensjami do mnie co ja narobilam. zachlapalam im podloge. stanelam jak wryta. nie wiedzialam czy mam sie smiac czy plakac, ze cos co jest niezalezne ode mnie taka wielka szkode narobilo. okazalo sie ze jestem gotowa do rodzenia.
kazali mi sie spakowac.
na porodowce od razu zaczelam rodzic. z jednej strony bylam happy bo w takich przypadkach trwa do 1;1,5;2 godziny. z niecierpliwoscia zerkalam na zegarek, czas lecial jak oszalaly minela godzina, dwie, trzy, mnie sie chce rodzic a tu nic nie idzie. nie prosilam o znieczulenie, obiecalam sobie ze zniose te kilka godzin. mijaja kolejne godziny, juz zaciskam nogi bo czuje ze dziecko sie pcha a polozna nie daje mi rodzic bo jeszcze nie pora. praktycznie jestem sama. polozne zajete soba w swojej kanciapie.
parcie jest tak mocne ze juz nie wytrzymuje moj glos a raczej wrzask jak w samochodzie ile fabryka dala. dziecko caly czas sie pcha a mi nie daja rodzic bo glowka jest bardzo wysoko. w koncu rzebrze o znieczulenie, nie moga mi podac, bo ja caly czas rodze.
z kazdym skurczem czuje ze dziecko coraz mocniej sie pcha. juz nie wytrzymuje przestalam sluchac poloznej sama zaczyna pchac dziecko. to przynosi mi ulge ale jednoczesnie niesamowity bol krocza. juz mam gdzies polozne. naszczescie przyszla druga zmiana, polozna byla bardziej zainteresowana, i wyrozumiala.
podczas parcia niestety przytrafialo mi sie cos grubszego, informowalam o tym polozna. az w koncu pomimo ze glowka byla nadal wysoko kazala mi sie polozyc, podlozyla jakas miske. z ogromna sila pchala dziecko na swiat przynosilo mi to niesamowita ulge, powtarzala ze pieknie to robie, bolalo naprawde bardzo bolalo, polozna pomagala mi wydostac corke na swiat. w koncu po 20 minutach o godz. 9:00 rano wypchalam kolosa 4230gr. na koniec podziekowalam poloznej za pomoc, bez niej nie wiem ile bym jeszcze sie meczyla. tym razem wychodzenie dziecka przez kanal rodny bardzo mnie bolal.
nacieto mi krocze nie dziwie sie - bylam na to przygotowana.
rodzilam ( skurcze parte) 6 godzin bez znieczulenia zamiast maksymalnie 2 godziny.
pani doktor ktora mnie zszywala odwalila kawal dobraj roboty, nic nie ciagnie, nic nie boli, ale troszke szczypie.
moja 2 letnia corka ucieszyla sie na widok siostrzyczki. caluje ja w czolko, mi jej ze ja kocha, chetnie pomaga przy przewijaniu. na razie nie widac odrobiny zazdrosci w jej oczach, ani zachowaniu.