25 wrz 2007, 13:25
Nie jestem mama aniołka, nie tego w niebie...i nie wiem czy mam prawo sie tu wbijać między was, ale jakoś ostatnio męczy mnie to strasznie. To, że tyle dzieci umiera nie ujrzawszy świata swoimi małymi oczkami.
Ja urodziłam jagę 8 stycznia. Tydzień po terminie. I ze świadomością, że wszyscy wokół twierdzili, że mi się to nie uda.
Zaszłam w ciążę nieplanowaną. Ale chcianą od początku. Mąż cieszył sie wtedy bardziej niż ja sama chyba. Na drugi dzień po wykonaniu testu pojawiły się plamienia. Szybko do lekarza. przyczyna nieznana. Usłyszałam, że 25% ciąż kończy sie poronieniem!!! I mam sie przygotować na najgorsze. Pamiętam słowa, które wtedy powiedziałam lekarzowi i które on mi powtarzał później do końca mojej ciąży "będzie dobrze". Trafiłam na świetnego specjalistę, ale i super człowieka. Okazało sie ze to krwiak. Położył mnie do szpitala, dostałam leki. Po kilku tygodniach sie wchłonął. Myślałam, ze najgorsze za mną. Na kolejnej wizycie kontrolnej: torbiele na jajnikach. Jejus...myślałam, ze już siły an walkę ze sobą stracę. Znowu - leki, leżenie... Udało się. Był 20 tydz. ciąży, połowa za mną - i przekonanie we mnie, ze teraz już musi być dobrze. I nadszedł tydzień 23. Ból brzucha.Po konsultacji telefonicznej z lekarzem pognałam do szpitala. Diagnoza: rozwarcie na 1,5 cm, szyjki macicy prawie brak, przedwczesne skurcze. Usłyszałam od lekarzy, ze szanse są nikłe. Że musieliby mnie przewieźć do większego, lepiej wyposażonego szpitala, bo jak sie Maluch urodzi w tym szpitalu to nie przeżyje. Mój ginekolog kazał sie jeszcze wstrzymać. Miałam mieć założony krążek na to co jeszcze z szyjki macicy zostało. I wtedy kolejny cios - mam infekcje i nic z tego. Dwie dawki antybiotyków, kroplówka na skurcze, zastrzyki, tabletki 12 razy dziennie. To był koszmar... Dziś jak na to patrzę z perspektywy czasu to myślę, ze uratowała mnie dziwna nieświadomość zupełna tego co może sie stać. Nie dopuszczałam myśli, ze może być źle. Widocznie Jaga bardzo chciała być silną i zdrowo donoszona dziewczynka. W efekcie wszystkich leków i 6 m-nego leżenia, w tym 2,5 m-ca w szpitalu Mała urodziła sie po terminie... dostała 9 pkt Apgar. I jest teraz śliczą mądrą dziewczynką.
Nie wiem co to ból po stracie dziecka...ale wiem doskonale co znaczy 9 m-ny strach o tę stratę...
Przytulam Was mocno... I podziwiam kobietki kochane. jesteście bardzo dzielne...