Jak miło po męczącym dniu usiąść z Wami i odsapnąć.
Ja dziś szkoła, wpadłam do domu na 16.00, a na 18.00 poleciałam na zbiórkę z harcerzami w sprawie koloni, no bo Kacper napalony
Cały dzień właściwie bez Karola i tak mi go brakuje, a jutro znów do szkoły, no ale potem mam trzy tygodnie spokój.
zborra, martwisz mnie trochę, a z drugiej strony przypominam sobie jak to u nas było w małżeństwie w tym okresie, tak, dokładnie tak samo, marazm. Ale myślę, że to minie, ma tu napewno też wpływ pojawienie się dziecka, dziecko podrośnie, a znów zwrócicie na siebie uwagę, chyba że wcześniej....nie,nie o tym co pomyślałam, nie piszę, nie ma takiej opcji. W małżeństwie tak już jest są wzloty i upadki, górki i dołki, kryzysy i euforie i to jest dobre małżeństwo, w którym coś się dzieje. Inaczej byłoby nudno, albo nie byłoby małżeństwa.
Ale ze mnie psycholog
od siedmiu boleści
kamizela, cieszę się, że Wiktorek to takie żywe sreberko i napewno fajniej mieć takie dzieciątko niż takiego śpiocha. Ale podobno są takie dzieci leniuszki od urodzenia, kiepsko bo są zawsze w tyle za innymi.
Już więćej nie wiem co mam pisać, skleroza.