napisze tylko w skrocie, ze moj Pan wyszedl wczoraj o 17:00 do baru z kolegami, a jego melanż trwał 9 godzin...
reszte mozecie sobie dopowiedziec...
jutro Wam opowiem ze szczególami...
[ Dodano: 2008-12-07, 09:04 ]
Berek :)
Pan dzisiaj caly dzien w pracy, wiec moge Wam napisac co sie stalo...
Generalnie ostatnio z Panem jest jakos zle, prawie mi nie pomaga przy malej, jesli chce, zeby cos przy niej zrobil, to musze mu dosadnie powiedziec itd. poza tym - Pan miewa humorki, np. wstaje rano lewa noga, nie wiadomo z jakiego powodu, ja sie pytam na spokojnie co sie stalo, to on zamiast powiedzic cokolwiek, nie wiem, ze cos go gryzie, albo po prostu, ze wstal wkurzony i sam nie wie dlaczego, to od cos burknie do mnie, albo w ogole sie nie odzywa, wtedy ja sie wkurzam i zachowuje sie w stosunku do niego tak, jak on w stosunku do mnie i kolo sie kręci...
nie odzywamy sie do siebie caly dzien, albo sie klocimy...
wlasnie w piatek Pan wstal lewa noga i od rana bylismy na siebi cięci... Po poludniu kolezanka przyslala mi sms-a czy nie wychodzimy dzisiaj gdzies do baru bez naszych facetow... Ja jej napisalam, ze nie mamy za bardzo kasy teraz na wyjscia, a poza tym, ze pan jakis wqrwiony od rana i nawet nie chce go zostawiac samego z mala... Ale zapytalam czy oni (ona ze swoim narzeczonym i jeszcze jedna para) nie chca wpasc do nas, bo cos dla nich mam (czyt. zaproszenia do kosciolka na chrzest). Ale ona mi napisala, ze jej K. wychodzi dzisiaj z jakimis swoimi kolegami wlasnie... Wiec ja zaproponowalam, zeby namowila swojego K., zeby zadzwonil po mojego Pana, wzial go ze soba, a ona i jeszcze jedna kolezanka wpadna do mnie, to sobie posiedzimy... Ona sie zgodzila i po kilku minutach jej facet zadzwonil do mojego z pytaniem czy nie idzie z nim i jego kolegami do baru. Slysze jak pan najpierw mowi, ze nie chce mu sie, ale K. go namawial i w koncu Pan powiedzial, ze to zalezy ode mnie. Skonczyl rozmawiac przez tel i pyta sie mnie czy moze wyjsc do baru, bo K. dzwonil (ja rznelam glupa, ze nic o tym nie wiem), ja sie pytam: a co mnie to obchodzi? co ja mam do tego? A on do mnie z taka ironia: no wiesz, potem znowu powiesz, ze gdzies sobie wychodze, a ty musisz siedziec z Mała i nigdzie nie chodzisz... Prychnelam tylko zalosnie i mowie: "słuchaj, jestes czy cie nie ma - i tak ja sie zajmuje Zuzia, wiec..."
No i myslalam, ze Pan sie obrazi i nie pojdzie, ale jak potem zapytalam o ktorej wychodzi, to powiedzial, ze o 17:00. No i przed 17:00 K. puscil mu sygnal, ze jest juz u nas pod blokiem, wiec Pan sie zawinal i bez slowa wyszedl... Wzial ze soba tylko jakies drobniaki, bo grubsza kase mialam ja, wiec pewnie mial na jakies 2 piwka. Dziewczyny przyszly do mnie o 18:00, przyniosly cin-cin, browarkim etc. One robily sobie grzane wino, a ja wypilam jednego Redd'sa. Siedzialysmy do 23:00, w miedzyczasie K. zadzwonil do tej mojej kolezanki (bo to jej narzeczony) i zdaje realcje, ze siedza sobie w takiej herbaciarnio-kawiarni, ale nie beda dlugo siedziec, bo jeden z kolegow (nie moj Pan) ma malutkie dziecko i zonka kazala mu niedlugo wrocic do domku. No to ja bylam spokojna... Dziewczyny pojechaly, ja sie umylam i polozylam spac, obudzilam sie o 1:10 w nocy, a Pana ciagle nie ma, wiec sie wqrwilam, a poza tym - przestraszylam, ze moze cos sie stalo... zdecydowalam sie zadzwonic. wstalam z lozka i wyszlam do duzego pokoju, zeby nie obudzic malej.... odebral dosc szybko, ja tylko zapytalam: "gdzie ty qrwa jestes??!!" pwiedzial mi, ze siedzi w barze (juz sie przeniosl do baru) z dwoma kolegami (juz z innymi, z ktorymi wyszedl), wiec ja znowu z mordą: "a wiesz, ze jest 1:00 w nocy!!!!!!!!!!" a ten mi na to, ze nie wiedzial, ze jest juz tak pozno... i ze niedlugo bedzie... Ja sie rozlaczylam bez slowa, pan wrocil po godzinie, nie mial ze soba kluczy, wiec po 2:00 dzwonil domofonem do domu

na szczescie mala sie nie obudzila...
pan bez slowa polozyl sie spac...
rano zerwalam go z wyra i kazalam mu wyjsc z psem, wygladal potwornie, oczy czerwone, malutkie - jak to na mega kacu... wyszedl z psem, ale potem wrocil i znowu sie polozyl do lozka, wiec ja tylko powiedzialam, ze jak sie wyspi, to musimy pogadac, zapytal o czym, a ja na to - o tym, które z nas się wyprowadzi...

a on taki przerazony: dlaczego??? ja: bo ja juz nie chce z toba byc, on: ale czemu? Ja: za caloksztal... aaaaa i nie sadzisz, ze wyjscie do baru z kolegami, a 9-godzinny melanż ch*j wie gdzie i ch*j wie z kim, to mala roznica?
on: no nie wiedzialem, ze tak mni sie dlugo zejdzie, a poza tym mowilem ci, ze bylem w...
ale ja nie dalam mu dokonczyc i powiedzialam: "NIE MOW MI GDZIE BYLES, Z KIM I CO ROBILES, BO MNIE TO W OGOLE NIE OBCHODZI!!!
sama musialam dymac z wozkiem na rynek, kupilam mega-pack'a huggies'ow, ale juz mi sie nie zmiescily do kosza, bo mialam tam 4 kg zarcia dla psa, wiec nioslam je przez cale miasto do domu i manewrowalam wozkiem jedna reka...
pan jak sie wyspal i przetrzezwial, to wstal, opil sie wody i przyszedl do mnie jak wieszalam pranie, chcial mnie objac od tylu, ale ja go odepchnelam, i pyta: "ale co? nic juz do mnie nie czujesz?" ja na to: "nie o to chodzi, ale widze, ze sie meczysz w naszym zwiazku, w ogole w rodzinie, w domu... mam tego dosyc, nie tak wyobrazalam sobie swoje zycie...
on takim skruszonym glosem: no wiem, ze ja sie zle zachowuje, ale jakos nie umiem tego zmienic...
widzialam, ze ma ochote pociagnac temat, ale ja tylko powiedzialam: no wlasnie - i wyszlam...
no i prosze, od popoludnia pan wreszcie zachowywal sie tak, jak ja bym chciala, zeby zachowywal sie zawsze, a nie na kacu morlanym - zajmowal sie Zuzia, chcialam ja przewinac, to podszedl do mnie i mowi: daj, ja ja przewine, popatrzylam na niego i mowie: daruj sobie, nie robisz tego na codzien, wiec przestan...

ale on mnie wygonil prawie na sile, potem ja nakrmil, potem czytal jej bajki, nosil po domu, calowal

, no szok... ale ja wiem, ze to chwilowe, bo sie wystraszyl... potem wzial sie za sprzatanie, wycieraniem kurzu etc. - nie szkodzi, ze ja dzien wczesniej posprzatalam caly dom, kurze powycieralam, poodkurzalam, pomylam podlogi, zrobilam pranie, prasowanie, zrobilam bitki wolowe i zupe ogorkowa, a pan tez wstal lewa noga, wiec pol dnia przedrzemal (bo polozyl sie spac o 1:00, a do 3:00 nie mogl zasnac, wiec obudzil sie niewyspany - nie pomysli o tym, ze ja praktycznie co noc wstaje po 6 razy w nocy do malej i rano budze sie z workami pod oczami do samych kolan, spoko), a jak wstal, to usiadl sobie i zajal sie samolotem, wiec nie tknal palcem NICZEGO!!! Kazalam mu tylko wziac mala na spacer, wiec nie bylo go 1,5 godziny w ciagu dnia, zebym mogla sobie posprzatac w spokoju i chyba wyszedl z zalozenia, ze skoro pchal wozek przez kilkadziesiat minut (a Zuzia przeciez spala na spacerze, wiec nic nie trzeba bylo przy niej robic!!!), to juz ldzienny imit "zajmowania sie dzieckiem" mu sie wyczerpal
no i tak to u nas wyglada... wczoraj po poludniu przyszedl moj tata do Zuzi i przyniosl jej 100 zł na Mikołajki, wiec musialam udawac, ze rozmawiam z Panem, a ten mnie ciagle zagadywal i zadawal najbardziej bzdurne pytania, zeby tylko nawiazac kontakt...

Jak tata poszedl, to Pan znowu sie zajmowal mala, a potem poszedl spac przed 21:00, bo dzisiaj na rano do pracy. No i nie gadalismy o tym wszystkim, zobaczymy co bedzie dzisiaj... na pewno nikt sie nie wyprowadzi, ale postraszyc go musze, bo ja juz mam tego dosyc!!!!!!!!! powiem mu jeszcze, ze jesli on sie nie bedzie chcial wyprowadzic do swojej mamy, to ja juz rozmawialam ze swoja mama i powiedziala, ze oczywiscie odda mi i Zuzi jeden pokoj w swoim mieszkaniu - niech mysle, ze ja mysle o tym na powaznie...
[ Dodano: 2008-12-07, 09:11 ]
sorry za tysiace bledow... mam nadzieje, ze cos z tego zrozumiecie...
[ Dodano: 2008-12-07, 09:13 ]
aaa, jak wczoraj pan zajmowal sie Zuzia, to ja zaczelam ogladac "Sadyste 2", ale taki sredni mi sie wydawal... chociaz nie obejrzalam nawet polowy... moze dzisiaj dokoncze, bo pogoda deszczowa, wiec ze spaceru chyba nici, a siedzimy same do 18:30, wiec cos trzeba porobic...