heloł z rana
widzę ze od rana temat mieszkań powrócił. My będziemy się budować. Ale nie we Wrocławiu bo ceny tu powalają (działki budowlane stoją powyżej 150tys), tylko w borach dolnośląskich (tam najdroższą działkę jaką widziałam chcieli sprzedać za 30tys), tylko najpierw Mariusz musi zmienić pracę.
jagodka24, salon super
anza, zdjęcia super. Igunia to już duża panna. I jaka szczęśliwa rodzinka
ladybird23, ja dywanom i wykładzinom dywanowym mówię nie. Mam alergię na roztocza, a w tym mnóstwo tego siedzi i musiałabym chyba kilka razy dziennie z odkurzaczem latać, a panele, czy parkiet to raz dwa razy dziennie mopem przelecę i czyściutko.
uspokoiłam się do wczoraj trochę, więc mogę opowiedzieć ciut więcej o naszym roczku.
Impreza była jednak w niedzielę, bo w czwartek zadzwonili teściowie że nie mogą w sobotę przyjechać. Musiałam więc obdzwonić wszystkich że przekładamy na sobotę. W piątek w urodziny Alicji zadzwonił szwagier złożyć życzenia i spytać się co chcemy, kasę czy prezent. Stwierdziliśmy że kasę, bo zanim prezent ze Stanów przyjdzie to ruski rok minie, a Paweł się ucieszył że nie będzie musiał po sklepach chodzić. W poniedziałek miał zrobić przelew. W sobotę było wielkie szykowanie, odbiór tortu i wielkie sprzątanie. W niedzielę z rana (ok 9) przyjechali moi rodzice. Mama pomogła mi zrobić sałatki pokroić ciasta czyli przygotować wszystko na przyjście gości na 14. Koło 13 wyszłam jeszcze z rodzicami i Alą na spacer. Tuż po 14 przyszła Ali chrzestna. Ala rozpakowała prezent (piankowe puzzle na podłogę) i zaczęła sie bawić. A my czekamy. Dokładnie o 15:20 zjawili się teściowie i szwagierka, a chwilę po nich nasi znajomi (jechali razem, ale zeby nie było postanowili wejść trochę później). Teść przywitał się ze wszystkimi, a teściowa i szwagierka nawet dzin dobry nie powiedziały. Dały Ali prezenty i usiadły jak dojne krowy. Ja i Mariusz miotaliśmy się pomiędzy kuchnią a pokojem, chrzestna i moja mama zajmowały się na zmianę Alicją, a te dwie krowy tylko komentowały "znów tą ohydną sukienkę jej założyłaś" (teściowa) "załóż jej coś na ręce, bo napewno jej jest zimno "(szwagirka) , "plastikowe talerzyki, to nawet was nie stać zeby normalne kupić" "ojej jaka mała kuchnia, ale w sumie dobrze, w końcu Mariusz nie będzie w niej nic robić"........
Od teściów Ala dostała dres, mimo że prosiliśmy żeby nie kupowali ubrać tego typu bo ma ich mnóstwo, i kopertę, od szwagierki kubusia puchatka i kłapouchego do przylepienia na ścianę,od jednych moich znajomych samochód do pchania, a od naszego przyjaciela klocki drewniane (najbardziej jej się spodobały. Okazało się że szwagierka kupiła w imieniu chrzestnego prezent - ubranka (o czym on wogóle nie wiedział). Oczywiście szwagierka zaczęła Alicję uczyć jak można bić klockami. Jak jej zwróciliśmy uwagę, to się obraziła. Potem był tort ("dziwne połączenie ciemny biszkopt i biała bita śmietana" "a nie mogliście kupić takiego specjalnego na roczek?? ładniejszy był by"), dowiedziałam sie przy okazji że źle wychowuję dziecko, bo jak Ala ubrudziła rączki kremem to zaraz chciała żeby jej wytrzeć rączki. Były też pretensje że nie ma chociażby szampana, żeby wznieść toast.
W losowaniu Ala wybrał pieniądze
teściowa sie na Mariusza obraziła, bo opieprzył ją że daje Ali truskawki "po jednej jej nic nie będzie".
Ok 17:30 zaczęli się zbierać do domu moi rodzice, bo o 18:20 mieli ostatni autobus do domu. "o jezu tak wcześnie? moglibyście jeszcze trochę posiedziać" . Goście rozeszli sie ok 19:30. Ostatni wyszli teściowie. Teściowa uraczyła nas komentarzem "malutkie macie to mieszkanko, mogliście sobie jakieś większe wynająć, chociaż te dwa pokoje" Mariusz stwierdził, że nam nikt nie pomaga i mieszkamy w takim na jakie nas stać i że nikt nam mieszkanie nie kupił tak jak niektórym. (Teściowie kupili szwagierce mieszkanie), teściowa się wkurzyła trzasnęła drzwiami od samochodu i pojechali.
Nawet nie kąpaliśmy w niedzielę Alicji tylko daliśmy jej kaszke i położyliśmy lulu. Padła jak mucha (przez cały dzień miała tylko jedną drzemkę - 20min). My też padliśmy po sprzątnięciu całego bałaganu.
Rano zadzwoniła do mnie teściowa z pretensjami, że za dużo osób było, że na plastikowych talerzach, że trzeba było o unich wyprawić roczek, bo wiecej miejsca, że Ala napewno będzie chora ba za bardzo ją wyletniam i że nastawiam Mariusza przeciwko rodzinie i ze to moja wina że sie prawie ze szwagierką nie odzywa. Wkurwiłam sie na maksa. Powiedziałam tylko że to mój mąż, a ona miała 25 lat zeby go wychować, teraz moja kolej i żeby nie wpieprzała sie z butami w moją rodzinę i odłożyłam słuchawkę. Później zadzwoniła jeszcze do Mariusza, a on stwierdził że nie wie co powiedziałam (wiedział doskonale bo mu zrelacjonowałam na gg) ale w pełni się ze mną we wszystkim zgadza.
jak wrócił z pracy, to zabrał mnie na obiad
mimo że w domu mieliśmy jeszcze trochę jedzenia z niedzieli i powiedział pierwszy raz od wielu miesięcy że mnie kocha i że jest ze mnie dumny.
Uffff ale sie rozpisałam, Sorry, ale musiałam sie komuś wygadać