moja mama juz tyle siedziała z Dawidekim gdy ten skonczył roczek...to miała z nim juz zaprawe....podziwiam ja...ale teraz troche gorzej sie czuje...strasznie rece ja bolą...dlatego sie martwie...ale kombinuję jakąś znajomą mamy zaangażowac do pomocy ale nie wiem czy mama na to sie zgodzi...To bardzo długo, u mnie tyle godzin też by nikt nie został z małym.
u nas masakra z godzinami pracy...mąz codziennie pracuje od 7do 17....czasem od 6. a ja od 9-do 18...plus dojazdy...wiec całe dnie nas nie ma w domu...pamietam jak było cięzko mi pogodzic sie z tęsknota za Dawidkiem....bo praktycznie dziecka nie widziałam dodam ze kazda sobote pracujemy
no widzisz...moja siostra cioteczna też dopóki synka nie urodziła....pierwsza cora do dzisiejszego dnia to oaza spokoju...a synek terrorysta.Przyznam sie,ze nie chcialo mi sie wierzyc,ze dziecko moze byc tak absorbujace...ale teraz mam zywy dowod
jakbym czytała o Patryczku hihibo bardzo jest radosny,duzo sie smieje,wrecz w glos sie zasmiewa,lubi tez piszczec,ale tak radosnie - ale wszystko to pod jednym warunikiem - ze stale ktos jest przy nim !
moj mężus tez nie boi sie zostawac sam z dzieciakami. Dzielnie mi pomaga...choc nocki należą wyłącznie do mnie...ja na to nie mogę narzekać, bo jak coś to wystarczy słowo i mąż zaopiekuje się małym, wykąpie, nakarmi i uśpi też
ja z Dawidekim takiego problemu nie pamietam...gdy skończył roczek mogłam wreszcie spokojnie i z nim chodzic po sklepach...mam nadzieje ze i z Patryczkiem tak samo będzie...jej już 2 letnia córka to żywe sreberko- we wózku nie usiedzi minuty, chodzi po sklepie sama z tym że ładuje do koszyka wszystko co może- c
o ja ...nigdy tego nie doświadczyłam.... do dzisiaj Dawidek tylko oglada zabawki...ale nigdy nie terroryzował aby kupic ktorąś z nich.a, zapomniałam CI dodać- Niuni się nie odmawia, bo jest potworny ryk, krzyk i krokodyle łzy