Czesc Kochane
Jak wiecie nie mam kompa i nie mam jak do was zagladac teraz jestem u rodzicow i postanowilam na chwilke do was zajrzec...Zdjeciami narazie sie nie pochwale poniewaz nie mam aparatu ale jak tylko sie do jakiegos dorwe obiecuje ze pokaze wam mojego synusia.....
Wiec moze w skrocie opisze wam moj poród:
4 stycznia o godz 21 odszedł mi czop,zaczelam plamic oraz rozpoczeły sie skurcze jednak,ze wszystko bardzo powoli postepowalo nic jeszcze lekarze nie mogli zdziałac,całą noc nie spałam plakalam juz z bezsilnosci z tych bóli,rano po obchodzie stwierdzili 2cm rozwarcia i kazali mi chodzic,o 10:00 wkoncu zrobili lewatywe i wzieli mnie na porodowke,a ze wszystko pomału postepowało dali mi kroplówke jakos o 11:00,pomimo calego rozwarcia i boli partych połozne musialy przebic pecherz-okazało sie,ze mam zielone wody,musiały pociagnac malego za glowke poniewaz nie chcial zejsc na dół,krzyczałam strasznie z bólu,ale wkoncu o 12:40 urodził sie Miruś-był owiniety pepowina wokoł szyi....
Teraz jest wszystko wporzadku,mały jest na mleku modyfikownym poniewaz moje mleko mu nie starczało,w nocy budzi sie tylko raz,jest bardzo spokojny,moge przy nim zrobic doslownie wszystko,Julcia zakochana w braciszku,bardzo mi we wszystkim pomaga
...
Pozdrawiam Was Kochane Buziaczki dla was i waszych malenstw