mały jest w przedszkolu...ja nie dotarłam do pracy - wzięłam urlop na telefon dzisiaj...musiałam być blisko, w razie gdyby zadzwonili...troszkę popłakał gdy wychodziliśmy...ale nie histerycznie, tylko tak trochę...byliśmy już o 6...mały był pierwszy...ja nie miałam siły się z nim pożegnać...na szczęście jacek też był...tylko mu powiedziałam, że przyjadę po pracy...
o 6.50 nie wytrzymałam i zadzwoniłam do przedszkola...wszystko było dobrze, nie płakał...bawił się...
jak staliśmy na przystanku to się zastanawialiśmy, czy nie jest jeszcze za mały...czy na pewno im nie ucieknie itp. itd...ale stwierdziliśmy, że jeśli ma przeżyć traumę to lepiej teraz niż za rok...zwłaszcza, że już był przygotowywany do przedszkola...
siedzę w domu i czekam do 15.00 bo o tej godzinie chcemy go odebrać...oczywiście z telefonem się nie rozstaję...nie jestem w stanie nic robić...siedzę i czekam, myślę i co chwilę ryczę...ja nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w takim stanie...najgorzej jak tam pójdę a one mi zaczną mówić o wszystkich złych rzeczach jakie robił...tak się boję...normalnie się cała trzęsę...
w nocy nie mogłam zasnąć...leżałam koło małego i całą noc myślałam, ryczałam, przytulałam i całowałam małego...dopiero po 4 rano mnie zmuliło...obudziłam się 4.45 bez budzika...
mały wstał bez krzyków, bez płaczu...był tylko zdziwiony czemu jest ciemno i dlaczego nie ma słoneczka...ale chętnie wypił kakao, dał się umyć, ubrać...i nawet umył zęby z pastą, choć ostatnio robił histerie jak miał myć ząbki z pastą...chciał, ale bez pasty...
no teraz pewnie je obiad...pewnie wszystko jest do prania...mam tylko nadzieję, że wołał siusiu bo inaczej pewnie będę musiała kupić pampersy...a mały nie lubi pieluch i od dłuższego czasu nie ma zakładanych...i boję się, że jak będę musiała mu zakładać, to mi się cofnie i wcale nie będzie wołał...jeszcze godzinka i idę po niego...ja nie wiem, ale nigdy bym nawet nie pomyślała, że będę to tak przeżywać...zawsze miałam nastawienie, że na pewno sobie poradzi, że będzie dobrze...a od tygodnia mam same obawy...a dziś to już w ogóle...ciągle myślę, co robi, czy nie płacze...
narazie nie dzwonili z przedszkola...jak w ciągu godziny nie wyląduję w wariatkowie to będzie super...
Napiszę coś wieczorkiem, bo po przedszkolu idziemy na rynek, a potem jedziemy na kawę do niani
może wizyta u niani małego odstresuje...
uż nie mogę się doczekać aż go zobaczę i wyścisckam...moje maleństwo urosło a ja nawet tego nie zauważyłam...i nie mogę do tego dorosnąć...