
Kościólek już był, spacerek do Maluszka też, obiadek prawie gotowy, tylko podgrzać i jeszcze rowerek w pobliskim lesie zaliczyłam z córcią

Aniuwlkp, Z jednej strony, prosta sprawa, kopnąć w de i po sprawie... Ale to typ, który się niczym nie przejmuje... Miała nawet czelność jesienią wsiąść do pociągu i do nas przyjechać... Napisała z Dworca: może ktoś po mnie przyjechać, bo nie pamiętam adresu



Nie miałam najmniejszego zamiaru się z nią widzieć... Powiedziałam więc, żeby sobie sama radziła, skoro ma takie durne pomysły... Wpadła po pół godzinie, wita się ze mną jak gdyby nigdy nic


Normalny człowiek chyba by pomyślała, żet o koniec, że jast przegrany, a ta kwoka dalej swoje...

Ale już dzisiaj jej nie odpisałam, bo mam dość... Od wczoraj o tym intensywnie myślę i coś muszę z tym zrobić... Krwi mi to napsuje, bo ja ani mściwa, ani zawzięta... No tylko, jak nic z tym nie zrobię, dalej się będę bujać...

Wszystkim miłego dzionka i dobrego samopoczucia

