
Zostałam sama w domu do niedzieli. Mężusio dopiero co wyjechał, a mnie juz smutno. mam nadzieję, ze te dni miną szybko. No i podziwiam te kobietki, które mają mężów gdzies daleko.
Wczoraj byłam w szkole rodzenia. Położna omawiała 2. etap porodu itd. Chyba najbardziej z tego wszystkiego boję się tego, ze zacznę rodzic, a moj mąż własnie bedzie w szkole i ja samiutenka zostanę.

A moj mąż stweirdził, ze jakos go ciarki przeszły, jak połozne mowiły o parciu i róznych zagrozeniach.
Nasza dzidzia ma sie chyba dobrze. Kopie, ale juz nie tak intensywnie, no i codziennie ma czkawkę
