ojejku

ale sie rozpisalyscie az pewnie zapomne co mialam odpisac.
A więc najpierw napisze co u mnie. Co do cichych dni to pierwsze w naszej historii nigdy nie potrafilam sie dlugo gniewac na P i wystarczylo ze sie usmiechalam i mu mowilam ze ma mnie przeprosic a on radosny przylatywal do mnie przytulal i przepraszal za wszystko. Tym razem sie zawzielam a to dlatego ze ostatnio troche przesadza. Jak sie poznalismy to bylismy obydwoje mocno imprezowi z tym ze ja po urodzeniu Tomka wyroslam z tego a on nie. Wszyscy jego kumple nie spotykaja sie w domu itp tylko w knajpach wiec jak mu zaczelam ograniczac te wyjscia to byly klotnie ze nie pozwalam mu sie z kolegami spotykac itp. W koncu doszlismy do porozumienia co tydzien - dwa wychodzilismy razem. Ja bylam zadowolona bo nie wychodzil sam, on byl zadowolony bo widzial sie z kolegami. Miesiac temu P dostal prace (wczesniej siedzial z Tomkiem w domu) zostal menagerem w knajpie i nie dosc ze co drugi dzien pracuje to jeszcze w dni wolne ciagle przesiaduje w tej knajpie. Wiem ze musi cos zalatwic ale z drugiej strony on tam uwielbia siedziec bo sami sa jego znajomi i przedluza tam wizyty. Pracuje od 15 a z domu wyjezdza kolo 11 wraca po 2. W dzien wolny rowniez wyjezdza kolo 11 a wraca wieczorem. A ostatnio i w wieczory potrafi tam pojechac. Wiec ja sie juz wkurzylam bo i tak malo czasu spedzamy razem mnie nie ma w domu od 7 do 19. A on potrafil sobie o 19 pojechac na silownie. Normalnie rece mi opadają. Po prostu przez 1,5 roku trzymalam go krotko a teraz zerwal sie z lancucha i przesadza. Chce wykorzystac jak najwiecej sie da. Teraz albo powroci do sytuacji wczesniejszej albo beda ciagle klotnie. Wiec postawilam wszystko na jedną karte. Zawzielam sie i nieodzywam, dzisiaj chce z nim porozmawiac szczerze i powiedziec ze albo znajdziemy jakis kompromis albo sie rozejdzmy chociaz na jakis czas bo nie ma sensu tak sie drzec. Oczywiscie nie mam ochoty sie z nim rozstawac ale musze mu tak powiedziec by sie przestraszyl porzadnie. Wiec trzymajcie kciuki by rozmowa sie odbyla po mojej mysli.
Julie caly czas trzymam kciuki za Twoją pracę. Uda sie. A kiedy ci beda usuwac te zeby?
Kasik cudna Vikusia. No i widac ze ma swiadomy juz usmiech do babci.
martucha super sie zachowal. I jakie to romantyczne ten list pod poduszką. Mój P by na cos takiego nie wpadl.
Fela, Madziorka super ze sie tak dogadujecie. Nie twierdze ze to nie mozliwe ale na pewno ciezkie. Mialam kiedys nauczyciela od polskiego mial z 70 lat i patrzy przez okno i mowi o moje słonce idzie - tu chodzilo o jego żone. To piekne ze po tylu latach z taką czułościa mowią o sobie. Mysle zeby byla taka milosc to dwojka ludzi musza byc strasznie dobrzy, bo sama milosc to za malo. Niestety ja nie mam bez zarzutu charakteru tak jak
Lucy jestem zaborcza i zazdrosna, P z kolei jest wybuchowy.
Co do slubu tez jestem staroswiecka i nie wyobrazam sobie zyc bez slubu.
Delfina super na tych zdjeciach wyszlas.
Jejku ale sie rozpisalam.