hej!
Wczoraj wrocilysmy wieczorkiem...MASAKRA! Drugi raz bym sie na takie cos nie dala,dziewczyny wszystko co moglo pojsc zle,to poszlo zle

Podejrzenie bylo uszkodzenia 1 moze 2 nerwow na 5 ( caly splot barkowy sklada sie z 5 nerwow),oczywiscie uszkodzone byly 3 na 5,przeszczep mial byc brany w razie koniecznosci z jednej nozki,oczywiscie brali z dwoch,operacja trwala 9 godzin + wybudzenie 2 godziny,a ja ja dostalam po 12 godzinach najgorszego dnia mojego zycia.Odprowadzenie dziecka na blok operacyjny,do tej cholernej czerwonej linii - KOSZMAR,nie wiem jak to przezylam,wybieglam z bloku operacyjnego i mnie doslownie zgielo,plakalam jak dziecko,nie moglam sie opanowac,jakas obca kobieta mnie pocieszala i plakala ze mna

Szok. Bylam w tej kaplicy aniolkow,ladnie...
W czwartek juz mi ja wzieli,zmasakrowali,bo nie mogli podlaczyc wenflonu,zylki jej pekaly i musialam stac 20 minut pod drzwiami i sluchac jak placze,potem miala rezonans magnetyczny,uspili ja i jakis problem byl,miala niska saturacje,zsinialy jej usta i wykryli jais plyn w plucach

Pediatra ja zabadal,zrobili badania i stwierdzili,ze to pozostalosc po przebytym zapaleniu pluc i mozna operowac. Po operacji byl ciagly placz i faszerowanie lekami przeciwbolowymi i uspokajacymi

Po drodze wyszlo u mnie zapalenie piersi,odwodnienie Zuzi,kolejna zmiana wenflonu,bo pekla zyla,i kolejna,i kolejna i dwa razy byla usypiana na zmiane opatrunku,dostawala antybotyk i wreszcie nas wypuscili
Tu Zuzka w dzien wyjscia
Tu zaraz po operacji
A tu dzien przed operacja...
Dzieki za wszystkie sms-y,modlitwy i mile slowa
